środa, 28 maja 2014

Maj - zbiorcze zakupy kosmetyczne

Zakupy, zakupy, zakupy.... która z Nas ich nie lubi??? Ja je uwielbiam. Lubię też wpisy na blogach na temat zakupów i promocji, więc dzisiaj pokażę Wam co udało mi się zdobyć w kończącym się już powoli maju.
Superpharm: z jednej z promocji gazetkowych kupiłam Nivea płyn micelarny (9,99 zł). Korzystając z rabatu -40% na oczyszczanie twarzy kupiłam Lirene tonik wybielający (11,39 zł). A na niedawnym -30% na marki dermokosmetyczne skusiłam się na Vichy Dermablen puder utrwalający (65,09 zł) oraz La Roche-Posay Redermic R (90,99 zł). 
Hebe i Biedronka: na promocjach -40% na kolorówkę nie szalałam teraz i kupiłam jedynie w Hebe Bourjois puder sypki (29,99 zł) i Catrice kamuflaż (12,99 zł) już spoza promocji. W biedronkowej gazetce kosmetycznej wypatrzyłam Bielenda peeling do ciała papaja (5,99 zł), L'Biotica serum do rzęs (7,99 zł), Soraya regenerujący olejek do twarzy (11,99 zł) oraz Celia płyn micelarny (7,99 zł).
Rossmann: od razu się przyznaję, że większość rzeczy kupiłam pod wpływem chwili :) Nivea olejek pod prysznic (9,49 zł) oraz balsam pod prysznic (12,99 zł). Herbal Garden żel do mycia twarzy (CND 5,39 zł), Gillette pianka do golenia (12,99 zł), Isana sól do kąpieli (2,19 zł), Rival de Loop maseczki oczyszczające oraz  nawilżająca (każda 0,99 zł), kapsułki Anti-Age (3,99 zł) oraz Garnier Olia farba do włosów (14,99 zł) - planuję ponownie zrobić ombre :)
Avon: zestaw do stóp o zapachu wiśniowym (12,99 zł), spray do stóp (6,99 zł), woda Tomorrow (40 zł), kredka automatyczna (7,99 zł) tusz SuperShock (1 zł), mgiełka Pur Blanca (9,99 zł) oraz mgiełka granat (6 zł). Większość kosmetyków pochodzi z ofert netto, kierowanych do konsultantek.
Na merlin.pl kupiłam Pat&Rub rewitalizujący balsam do rąk (24,99 zł) - promocja nadal obowiązuje klik :) W Pepco kupiłam dwie maseczki w płacie, każda za 2,99 zł. W Kauflandzie do koszyka trafiły płatki kosmetyczne.
Mydlarnia Hebe: zamówienie złożone głównie ze względu na promocję na woski YC, każdy wychodził za ok. 5 zł. Przy okazji postanowiłam wypróbować Sylveco balsam myjący do włosów z betuliną ( ok. 26 zł), który kupiłam ponieważ wyczytałam na jednym z blogów, że świetnie się sprawdza do wrażliwej skóry głowy. 
Na lotnisku w Kopenhadze kupiłam [tu Wam pokazywałam] Kiehl's serum Midnight Recovery Concentrate za 33 euro. 
Na ostatnich zakupach w Realu do koszyka wpadła Ziaja żel chłodzący po opalaniu (5,99 zł) a w Biedronce skusiłam się na dwie maseczki Biovax z L'Biotici (każda za 1,99 zł).

I dotarłyśmy do końca. Jeśli miałyście, któryś z tych kosmetyków to piszcie jak się u Was sprawdzały, bo dla mnie to nowości :) 

niedziela, 25 maja 2014

Organic Therapy - serum zwężające pory

Serum zamówiłam dość dawno temu, zaczęłam je stosować jeszcze jesienią i zimą. Do recenzji niestety zabrałam się dopiero teraz... Późno, prawda??? Ale to dlatego, że bardzo chciałam aby serum działało, zaklinałam je... Jednak bubel pozostaje bublem.
Serum zamknięte jest w smukłym pojemniku typu airless, z prostym i pociesznym dla oka designem. Niestety przez opakowanie nie można podejrzeć jaki jest stan zużycia. Kosmetyk ma postać żelowej emulsji, o bardzo ładnym i delikatnym zapachu. Niewielka ilość serum wystarczy na posmarowanie nim twarzy, co sprawia, że jest ono bardzo wydajne.
Gdy kupowałam serum na blogach było sporo pochlebnych opinii na jego temat, że świetnie działa na tłustą skórę, sprawdza się jako baza pod makijaż, bo wyrównuje skórę, sprawia, że pory są mniej widoczne... Chciało by się rzec kosmetyki idealny, prawda??? Niestety, oprócz tego, że serum dość dobrze nawilża skórę, nie robi nic więcej. Dodatkowo twarz nim posmarowana staje się klejąca i lepka. Nie wchłania się ona do matu, a makijaż wcale nie wygląda na nim lepiej. Przez jego lepkość nie byłam w stanie używać go w ciągu dnia, ciągle czułam, że twarz jest czymś wysmarowana, więc pozostało mi używanie go tylko na noc. 
Przez ponad dwa miesiące używania w dzień w dzień, liczyłam na to, że stan mojej twarzy, a raczej rozszerzonych porów ulegnie poprawie. Niestety rozszerzone pory miały się bardzo dobrze i chyba nic oprócz maseczek na bazie glinek nie jest w stanie sobie u mnie z nimi poradzić. 

Dostępność: strony z rosyjskimi kosmetykami
Cena: ok. 27 zł | 50 ml
KWC: klik

Mimo tego, że staram się przed zakupem czytać opinie na temat danego kosmetyku, to i w takich wypadkach zdarza się trafić na totalny bubel. To potwierdza tylko fakt, że kosmetyki warto próbować na sobie samym :) A mi nie pozostaje teraz nic innego jak jakoś je wymęczyć, bo nie wiem czemu tak się dzieje (ale tak u mnie jest), że im gorszy kosmetyk tym bardziej wydajny (złośliwość losu!).

piątek, 23 maja 2014

Płyn micelarny Oeparol Hydrosense

Wiem, że powiem o tym już n-ty raz, ale płyny micelarne są dla mnie podstawą jeśli chodzi o demakijaż. Zmywam nimi oczy (ponieważ w większości nie podrażniają one oczu) oraz przemywam twarz w pierwszym etapie wieczornego demakijażu, dlatego kosmetyk ten schodzi u mnie niczym woda. Mimo, że mam już kulka sprawdzonych wód lubię co jakiś czas sięgać i poznawać nowe, ponieważ obecnie niemal każda szanująca się firma kosmetyczna ma taki produkt w swoim asortymencie. Dlatego dzisiaj chciałabym napisać co nieco o płynie aptecznym, naszej polskiej marki Oeparol. 
Opakowanie wykonane jest z solidnego i dość twardego plastiku. Dozownik ma niewielką dziurkę, przez co nie wylewa się za dużo płynu na wacik. Płyn ma dość intensywny zapach, pachnie taką czystością :)

Nasączony płynem wacik szybko pozbywa się podkładu z twarzy. Nie pozostawia lepiej warstwy, nie klei się. Skóra faktycznie pozostaje miękka i nie jest przesuszona. Z tuszem do rzęs radzi sobie średnio, ale chwila cierpliwości i wszystko powoli się domywa. Na jedno oko zużywam 2-3 waciki, dlatego płyn z Oeparol jest u mnie mało wydajny. 
Dostępność: apteki
Cena: 12-18 zł | 200 ml
KWC: klik

Płyn micelarny Oeparol niestety nie sprawdził się u mnie na tyle dobrze bym chciała do niego wrócić. Co prawda nie szczypie on w oczy nawet, gdy dostanie się przez przypadek do środka, jednak czasami wywołuje strasznie pieczenie powiek. Prawdę mówiąc nie wiem od czego to zależy, bo przez kilka dni nic się nie dzieje, a czasami powieki płoną żywym ogniem... (dodam tylko, że cały czas używam tych samych kosmetyków). 

Jeżeli używałyście płynu Oeparol piszcie jak się u Was sprawował i czy tylko ja mam z nim taki problem? 

środa, 21 maja 2014

Farmona - Radical suchy szampon

Witajcie po dłuższej przerwie. Niestety im jestem starsza, tym wszelkie zapalenia wirusowe i choróbska przeżywam o wiele gorzej... Gorączka po prostu zwaliła mnie z nóg i "odebrała rozum" - nie potrafiłam zasiąść przed komputerem i sklecić kilku prostych zdań. Ale powoli wychodzę na prostą :) Kilka dni w łóżku potrafią zdziałać cuda. Ale jeśli znacie skuteczne sposoby, aby wzmocnić odporność organizmu piszcie koniecznie w komentarzach, bo ostatnio każdy kontakt z zakatarzoną osobą kończył się dla mnie zwolnieniem lekarskim...

Dzisiaj będzie krótka recenzja suchego szamponu Radical z Farmony, z którym na początku nie polubiłam się, ale przy drugim opakowaniu jakoś się bardziej do niego przekonałam i porównałabym go do suchego szamponu z Isany. Z resztą cenowo też się wiele nie różnią.

Od razu zacznę od wydajności. Jedno opakowanie suchego szamponu starcza mi średnio na 2-3 miesiące, używam go raz na tydzień lub dwa. Staram się na prawdę używać go tylko w kryzysowych momentach. 
Szampon Radical posiada w środku opakowania metalową kulkę, co na początku nie stanowiło dla mnie żadnego plusu (co okazało się moim błędem). Kilka pierwszych użyć nie wzbudziło we mnie zachwytu, ponieważ szampon sprawiał, że włosy wyglądają na siwe. Nalot ten dość ciężko było mi wyczesać (polecam przetarcie włosów ręcznikiem). Jednak mocne wymieszanie szamponu w opakowaniu sprawiało, że szampon nie bielił tak bardzo włosów i proszek troszkę łatwiej było usunąć, choć na moich włosach i tak był on troszkę widoczny a włosy pozostają zmatowione. Na blond włosach mojej siostry szampon sprawdzał się idealnie i na prawdę, żadnego nalotu na nich nie było widać. 
Mam nadzieję, że na zdjęciu widać efekt odświeżenia. Po lewej stronie włosy przed użyciem suchego szamponu, a po prawej już po. 

Dostępność: Super-pharm, Hebe (nie jestem pewna czy dostępny jest w Rossmannie i Naturze...)
Cena: 7-10 zł / 150 ml
KWC: klik

Może suchy szampon Radical nie jest moim ulubieńcem, ale spokojnie można go używać zamiennie z Isaną. Szampon sprawiał, że włosy odzyskują świeżość na kilka dobrych godzin i można wyjść do ludzi jak człowiek, a nie z tłustymi strąkami (tak wiem - najlepsze jest po prostu ich umycie, ale czasami tak się zdarza, że nie ma jak ich umyć, albo po prostu brakuje sił...). Posiadaczki jasnych włosów powinny być zadowolone, ponieważ typowy nalot dla suchych szamponów, jest tu niewidoczny. Niestety ciemnowłose będę musiały poświęcić dłuższą chwilę na wyczesanie go z włosów.

czwartek, 15 maja 2014

Otulający żel pod prysznic - Dove migdał & hibiskus

Mój urlop w Kopenhadze szybko minął, w poniedziałek niestety czeka mnie mnie powrót do rzeczywistości i pracy... Ale już dzisiaj wracam do "aktywnego" blogowania, ponieważ ostatnie posty były dodawane automatycznie. Niestety pogoda za oknem nie rozpieszcza i w chłodne wieczory bardzo chętnie sięgam po żel pod prysznic z Dove z mleczkiem migdałowym i hibiskusem.
Żel ma bardzo kremową, dość gęstą konsystencję. Świetnie się pieni i ma po prostu otulający zapach, który jakiś czas zostaje na skórze po kąpieli. Na temat żelu nie ma co się za wiele rozpisywać, ale muszę przyznać, że żele z Dove chyba staną się moimi ulubionymi :) Dobrze sprawują się w swojej roli, nie przesuszają skóry i mają zniewalające zapachy. 
Dostępność: drogerie, sklepy, markety
Cena: ok. 7-10 zł / 250 ml; 10-15 zł / 500 ml
KWC: klik

Jestem ciekawa czy lubicie żele z Dove??? Bo ja te kremowe ostatnio bardzo polubiłam :)

poniedziałek, 12 maja 2014

Adidas Cool&Care - protect spray

O skuteczności antyperspirantów z Adidasa słyszałam sporo i liczyłam na to, że sprawdzi się u mnie lepiej niż Rexona. Może nie pobił on mojego faworyta, ale na pewno jest w pierwszej trójce antyperspirantów, po które będę sięgać najczęściej. 
Nie chcę pisać po raz n-ty, że formę spreyu wybieram najchętniej, ponieważ ta forma aplikacji sprawdza się u mnie najlepiej, choć nie są one zbyt wydajne. Antyperspiranty w atomizerze szybko się wchłaniają i nie moczą ubrać. Akurat recenzowany przeze mnie Adidas zostawia niewielkie białe ślady na ubraniach, ale taka niewielka wada jest dla mnie do zaakceptowania, gdy kosmetyk jest skuteczny.
Dostępność: drogerie, markety itp.
Cena: ok. 10-13 zł / 150 ml
KWC: klik

Dezodorant jest o tyle skuteczny, że jego zapach utrzymuje się praktycznie cały dzień. Nie chroni przed poceniem w 100%, jednak znacznie ogranicza pojawienie się mokrych plam pod pachami.  Ogólnie oceniłabym go na mocną 4 w skali do 5. 

sobota, 10 maja 2014

Isana pianka do golenia do skóry wrażliwej

O tym, że z pianki z Isany nie byłam bardzo zadowolona mogłyście dowiedzieć się już z mojego ostatniego posta o kwietniowych zużyciach. Oczywiście nie był to totalny bubel, bo coś tam robił. Jeśli jesteście ciekawe co, to zapraszam do dalszej części recenzji. 
Do zakupu pianki zachęciła mnie niska cena na promocji (niecałe 4 zł) oraz przeczytanie opinie, na temat tych pianek. Na co dzień wystarcza mi dobrze pieniący się żel i maszynka, ale stwierdziłam, że w cieplejszym okresie warto mieć pod ręką coś do golenia, co nie spowoduje podrażnienia skóry nawet przy częstym usuwaniu włosków. 

Niestety pianka zaraz po nałożeniu na skórę opada i spływa. Aby zapewnić dobry poślizg musiałam nakładać piankę partiami (nałożenie pianki od razu  na obie nogi nie jest dobrym pomysłem). Taki długi proces nakładania kosmetyku i golenia etapami spowodował, że używałam ją dość niechętnie i szybko wróciłam do mojej metody "na żel". 

Pianka nie należy też do tych wydajnych, bo wystarczyła mi na kilka użyć. Na plus na pewno można zaliczyć jej zapach, bo mi umilał proces depilacji. 
Dostępność: Rossmann
Cena: 4-6 zł / 150 ml
KWC: klik

Pianka na pewno nie jest dla osób, które szukają szybkiego sposobu usunięcia zbędnego owłosienia, bo jak wspomniałam pianka szybko znika i trzeba nakładać ją etapami. Faktycznie sprawia, że maszynka sprawniej sunie po skórze, jednak jak dla mnie to za mało... Pewnie pomyślicie, że jak na kosmetyk za 4 złote za dużo wymagam? Nie martwcie się - też tak myślę :) 

Koniecznie napiszcie mi w komentarzach, jakie pianki czy żele do golenia polecacie (bo na razie zaopatrzyłam się w męską...).

czwartek, 8 maja 2014

Kwietniowe zużycia

Dość długo zabieram się za posta z denkiem, ale z racji tego, że jestem na urlopie, pora na małe porządki :) W poprzednim miesiącu udało mi się zużyć dość sporo, więc zapraszam do dalszej części posta, z której dowiecie się, jakie ostatecznie miałam zdanie na temat zużytych przeze mnie kosmetyków.

Zaczniemy od kosmetyków przeznaczonych do twarzy i ciała. Następnie włosy, próbki i kilka "wyrzutków".
Cetaphil emulsja micelarna do mycia twarzy /recenzja/: kosmetyk niezwykle delikatny i zarazem skuteczny. Mimo, że jest to produkt apteczny i kosztuje ok. 35 zł, wydatek jest usprawiedliwiony dużą wydajnością i zbawiennym wpływem na skórę :)
Następca: Facelle pianka do higieny intymnej i Alverde żel do mycia twarzy zanieczyszczonej

Be Beauty płyn micelarny: produkt, który często powtarza się w moich zużyciach, bo jest tani i skutecznie rozprawia się z moim makijażem twarzy i oczu.

Uroda Melisa płyn micelarny /rezenzja/: na prawdę liczyłam, że płyn się u mnie sprawdzi. O ile makijaż twarzy zmywał całkiem dobrze, to problemem okazało się zmycie tuszu z rzęs. Na dodatek płyn podrażniał mnie w zewnętrznych kącikach oczu.
Następca: Oeparol i kolejna butelka Be Beauty

Yves Rocher krem-żel /recenzja/: używałam go codziennie pod makijaż w okresie jesienno-zimowym i sprawdzał się wyśmienicie. Szybko się wchłaniał, zapewniał nawilżenie tłustej skóry. Nie rolował się i nie powodował szybszego przetłuszczania się skóry.
Następca: Nivea Make-Up Starter

Skincode: krem szybko się wchłaniał i pozostawiał skórę lekką zmatowioną, równie dobrze sprawdzał się pod makijażem. Nie zauważyłam aby niewielkie przebarwienia szybciej znikały przy użyciu tego kremu. Ostatnio używałam go głównie będąc w domu, po pracy, ponieważ nie przetłuszczał szybko skóry.
Następca: (męczę) Garnier Hydra Adapt krem-sorbet do tłustej skóry

Miss Sporty korektor z wit. E i C /recenzja/: tani jak barszcz i do tego świetnie sprawdza się do ukrycia moich niewielkich cieni pod oczami. Na większe zasinienia na pewno będzie za słaby.
Następca: Bell korektor w płynie z minerałami

Yves Rocher żel pod prysznic pomarańcza i kakao /recenzja/: prze-przecudowny, otulający zapach delicji. Niestety była to edycja limitowana, jednak warto sięgną po płyn z Luksji o tym samym zapachu. Żel ładnie się pienił i nie wysuszał mojej skóry.
Następca: Dove rozpieszczający żel pod prysznic i Isana mięta&limonka

Isana pianka do golenia: kupiłam ją na promocji za niecałe 4 zł i jak na taką cenę nie ma za wiele co wymagać. Pianka dość szybko znikała ze skóry i niestety nie jest zbyt wydajna.
Następca: Palmolive pianka do golenia (męska)

Dairy Fun sól do kąpieli /recenzja/: o soli pisałam niedawno, więc odsyłam do recenzji. Krótko mówiąc - sól nie warta uwagi. Zapach szybko się ulatnia, a na koniec kąpieli mamy piękny różowy osad do zmycia z wanny...

Decubal intensywnie odżywczy krem do skóry suchej i atopowej /recenzja/: bardzo zbity krem, który trudno wycisnąć z tubki. Do tego bardzo tłusty, używałam go głównie do stóp, łokci i kolan, ale nie miał wybitnie nawilżających właściwości w porównaniu do pozostałych balsamów z firmy Decubal.
Następca: Eveline balsam z mocznikiem

Yves Rocher odświeżający dezodorant z aloesem bio /recenzja/: dziadowy z niego dezodorant! Niestety zapach jest bardzo ładny, świeży i delikatny, ale niestety szybko znika i spod pachy czuć nieprzyjemną woń... Słabo chroni przed poceniem.
Następca: Adidas spray i kulka

Avon Foot Works odświeżający spray do stóp zielona herbata i mięta: spreye do stóp to chyba nie liczne kosmetyki z Avonu, które bardzo lubię. Świetnie odświeżają zarówno stopy jak i nogi, działają chłodząco. Na lato na pewno zaopatrzę się w kolejne opakowanie. Niestety nie działają one przeciwpotnie.

Isana szampon i odżywka do włosów blond /recenzja/: niestety przygoda z szamponem zakończyła się dla mnie niezby wesoło, ponieważ na skórze pojawiły się bolące krosty. Na początku szampon wydawał się być ok, dobrze oczyszczał skórę, był gęsty przez co bardzo wydajny. W sam raz do codziennego używania... Oczywiście gdyby nie fakt, że podrażnił skórę głowy.
Odżywka powodowała jedynie, że włosy łatwiej się rozczesywały i były miękkie. Nie miała żadnych właściwości odżywczych czy regenerujących. Na szczęście nie obciążała włosów.
Następcy: Dove szampon do włosów zniszczonych i Alterra odżywka do włosów morela i pszenica

Selective odżywka nawilżająca do włosów suchych /recenzja/: niezwykle odżywcza i nawilżająca odżywka. Włosy były po niej miękkie, zdyscyplinowane i bardzo ładnie się układały. Końcówki wyglądały na zdrowe i zadbane.
Następca: maska Elseve Fibralogy

Avon wygładzający balsam do prostowania włosów: bardzo wydajny kosmetyk, który używałam do zabezpieczania włosów przed działaniem wysokiej temperatury. Nie zauważyłam, żeby obciążał włosy lub powodował ich szybsze przetłuszczanie się. Można stosować go również jako odżywkę ułatwiającą rozczesywanie włosów.
Następca: Marion mgiełka termoochronna

Cleanic patyczki higieniczne: bardzo polubiłam te profilowane patyczki i będę do nich teraz systematycznie wracać.

Carea płatki kosmetyczne: tanie i świetne płatki :)

Dada chusteczki nawilżane: chusteczki nabyłam na promocji w Biedronce, jednak nie byłam z nich bardzo zadowolona. Chusteczki nie były dość dobrze nasączone, ciągle musiałam trzymać je odwrócone do góry nogami... Na razie nie planuję powrotu do nich.

Babydream chusteczki nawilżane: były to najmniejsze dostępne w Rossmannie chusteczki nawilżane, które woziłam w samochodzie. Niestety nie są one zbyt mocno nawilżone, dodatkowo zamknięcie nie było zbyt szczelne i chusteczki szybko wyschły.

Ziaja maseczka regenerująca: tania i bardzo szeroko dostępna maseczka, która wygładza skórę, powoduje, że pory są mniej widoczne a skóra zmatowiona. Regularnie do niej wracam i zastanawiam się nad zakupem jakieś maski z Ziaji w dużym opakowaniu :)

Vichy LipoMetric żel wyszczuplający: nie jestem przekonana do tego, aby wydawać sporo kasy na kosmetyki, które w moim mniemaniu nie wiele robią w walce z cellulitem. Żelowo-kremowa konsystencja szybko się wchłaniała i miała przyjemny zapach. O działaniu na podstawie próbki nie będę nawet wspominać...

Pirolam szampon przeciwłupieżowy: działanie profilaktyczne :)

"Wyrzutki":
Alterra mleczko do ciała pomarańcza i wanilia: niestety żałuję nawet tych 4 złotych wydany na ten kosmetyk. Strasznie rozprowadza się na skórze, marze się po niej. Aby się wchłonął muszę się masować, masować, masować.... Nie mam do niego siły i pomysłu jak inaczej go wykorzystać, dlatego ląduje w koszu. Jedynym małym plusikiem jest ciasteczkowy zapach tego balsamu.

Ziaja Sopot Sun: nie opalam się zbyt dużo, dlatego nie wykorzystałam do końca kremu do opalania z Ziaji, po które często wracam w okresie letnim, ponieważ dobrze chronią moją skórę i są w przystępnych cenach. Niestety w tym wypadku "wyszedł" już termin przydatności (pamiętajcie aby co jakiś czas przeglądać zawartość kosmetycznego arsenału, właśnie pod względem terminu ważności!)

L'Biotica serum do rzęs: serum kupiłam jakiś czas temu, używała jednak nie zauważyłam widocznych efektów i tak sobie leżało... Wiem, że sporo osób je chwali, jednak u mnie słabo działało, a to powoduje u mnie zniechęcenie do dalszego stosowania... Chyba teraz spróbuję sposobu z olejkiem rycynowym :)


Od razu czuję się lżejsza :) Mam nadzieję, że w kwietniu też uszczupliłyście Swoje zapasy kosmetyczne?

Ja powracam do urlopowania (muszę nacieszyć się moim TŻ) a Was zapraszam na INSTAGRAM, gdzie ostatnio pojawiam się (mam nadzieję...) częściej  i udowadniam sobie, że znajduję radość w każdym, nawet najtrudniejszym dniu (czytaj: wyzwanie - 100 happy days).

wtorek, 6 maja 2014

Uroda Kwiaty Polskie - tonik bezalkoholowy

Ostatnio coraz bardziej przekonuję się do używania toników. Po pierwsze z racji tego, że domywają twarz z ewentualnych resztek makijażu, a po drugie dlatego, że tonizują i koją skórę. Niewątpliwie ma na to wpływ również kosmetyk, który ostatnio bardzo polubiłam, a mowa o toniku z Urody z serii Kwiaty Polskie. 
Przyznam szczerze, że do całej serii Kwiatów Polskich podchodziłam dość sceptycznie, ponieważ kiedyś przyglądałam się kremom z tej serii i niestety naszpikowane są one parafiną, czego moja skóra twarzy niestety nie toleruje. Dlatego z działania toniku jestem bardzo miłe zaskoczona :)
Nie ukrywam, że duże znaczenie ma dla mnie zapach tego kosmetyku, który po prostu uwielbiam. Delikatny i subtelny, ale dość mocno wyczuwalny, w żaden sposób nie drażni, a wręcz przeciwnie działa na moje zmysły kojąco. 

Nie tylko zapach jest jego mocną stroną a również jego działanie na moją skórę. Tonik dość szybko wchłania, nie pozostawia lepiej warstwy. Skóra jest wygładzona i odświeżona. Sam tonik nie ma wybitnych właściwości nawilżających, ale nie pozostawia skóry napiętej i ściągniętej. Tonik jest bezalkoholowy - nie wysusza i nie podrażnia skóry. 

Dostępność: drogerie (głównie małe, osiedlowe, Natura), markety
Cena: ok. 6-8 zł / 210 ml
KWC: klik

Myślę, że za jakiś czas wrócę do niego, ponieważ jest w bardzo przystępnej cenie, jest wydajny, działa kojąco i odświeżająco na skórę. Nie znalazłam w tym produkcie żadnego minusa, więc nic tylko kupować i używać :) oczywiście żartuję, ale myślę, że warto wypróbować, bo a nuż i Wy go polubicie tak jak ja :D

poniedziałek, 5 maja 2014

Konkurs z Rossmannem - recenzje #4

Chciałabym Was dzisiaj zaprosić do recenzji zestawu kosmetyków, który kilka tygodni temu był do wygrania na moim blogu. Recenzję napisała dla Nas Panienka Venka. Nie przedłużam zbędnie wstępu i zapraszam do zapoznania się z opinią naszej ostatniej recenzentki na temat kosmetyków dostępnych wyłącznie w Rossmanie :)



Bardzo ucieszyła mnie wygrana w konkursie i możliwość zrecenzowania kosmetyków marek własnych Rossmann tym bardziej, że testowałam produkty, których wcześniej nie znałam i sama byłam ciekawa ich działania. Nie ukrywam, że żeby nie gromadzić niepotrzebnie bubli często przed zakupem kosmetyków czytam recenzje blogerek dlatego miło mi, że mogę podzielić się swoją opinią i być może pomóc komuś w wyborze.




Alterra krem do ciała bio-granat i bio-masło shea
Pierwsze wrażenie (po pierwszym użyciu) - fajnie się rozprowadza, wydajny, śliski przy smarowaniu dzięki czemu jest dość wydajny, łatwo się rozprowadza i szybko się wchłania, zostawia uczucie lekkiego nawilżenia. Ładnie pachnie, delikatnie, owocowo, zapach nie kojarzy mi się z granatem, przypomina mi zapach jakichś żelek czy cukierków owocowych, ale bardzo mi się podoba. 

W składzie masło shea już na drugim miejscu, jest też oliwa z oliwek, olej z pestek granatu, olej słonecznikowy, ekstrakt z granatu, witamina E, duża część substancji natłuszczających jest naturalna, spora część składników pochodzi z upraw organicznych, a zapach to mieszanka samych olejków eterycznych. Nie wiem tylko co robi tam na piątym miejscu alkohol..
Balsam nie zawiera barwników, sztucznych substancji zapachowych i konserwujących, silikonów, parafiny, do tego kosmetyk jest wegański, za to duży plus. 

Po dłuższym czasie używania mam wrażenie, że ogólnie skóra jest w lepszej kondycji, po kilku dniach używania zauważyłam że jest gładsza. Zapach jest bardzo przyjemny, subtelny, nie intensywny, za to zostaje na skórze na dość długo. Używałam tego kremu wieczorem po prysznicu i rano jeszcze był delikatnie wyczuwalny na skórze. Konsystencja jest dość lekka, dlatego nie spodziewałam się jakiegoś mega nawilżenia. Napisane jest, że jest do skóry bardzo suchej z 24-godzinnym uczuciem pielęgnacji i z tym się nie zgodzę. Super sprawdza się do skóry normalnej albo lekko przesuszonej jako nawilżacz przy regularnym stosowaniu. Znika uczucie napiętej skóry. Na zimę wolałabym coś treściwszego, ale teraz kiedy zaczyna się robić cieplej to na prawdę fajny produkt. Bardzo możliwe, że do niego wrócę.




Krem do rąk ISANA MED - Urea handcreme
Pierwsze wrażenie (po pierwszym użyciu) - Krem jest bardzo wydajny, łatwo się rozprowadza i szybko wchłania, nie zostawia bardzo tłustej warstwy, ale jest wyczuwalny na skórze. Po posmarowaniu skóra jest gładka i miękka. 

Skład tego kosmetyku jest ok, jest na bazie wody, mocznik którego ilość producent deklaruje na opakowaniu - 5,5% jest już na drugim miejscu przez co można się domyślić, że wszystkie pozostałe składniki są w mniejszych ilościach. Zawiera też masło shea, pantenol, witaminę E, kwas mlekowy i jego sole. Duża część składników to substancje, które mają działanie renatłuszczające poprzez zostawianie filmu na skórze. Skład nie jest długi, poza tym krem jest bezzapachowy i nie zawiera parabenów.

Po dłuższym czasie używania podtrzymuję to, co napisałam po pierwszym użyciu. Krem jest lekki, łatwo się rozprowadza. Skóra jest przyjemna w dotyku po użyciu, jednak uczucie utrzymuje się do kolejnego mycia rąk, po dłuższym stosowaniu nie zauważyłam jakichś znaczących zmian. W okresie wiosenno-letnim moja skóra rąk nie jest specjalnie wymagająca i dla mnie się sprawdził. Po skończeniu tej tubki przyjrzę się bliżej innym kremom do rąk z ISANY i po sprawdzeniu składu wypróbuję inny albo wrócę do tego. 



Fuss Wohl masło do stóp
Pierwsze wrażenie (po pierwszym użyciu) - Masło ma konsystencję gęstej pasty, niesamowicie się klei. Po nałożeniu większej ilości i próbach masażu zaczyna się rolować, więc to nie krem do masażu tylko do nakładania i na tym koniec. Często mam zimne stopy może to dlatego, ale fakt pozostaje faktem. Zapach jak cytrynowa pasta do zębów, dość intensywny. 

Skład jest długi, substancje, o których wspomina producent (masło shea, gliceryna, mocznik, olej awokado, wosk pszczeli), rzeczywiście są w składzie dość wysoko jednak pierwsze składniki to woda i emulgator/zagęszczacz, zatem krem jest gęsty nie za sprawą na przykład masła shea a emulgatora i substancji zwiększających lepkość.

Krem jest bardzo gęsty i tak jak pisałam wyżej strasznie się klei, ta konsystencja dla mnie osobiście jest tak dużym minusem, że musiałam się zmusić do używania tego kosmetyku. Strasznie było to nieprzyjemne uczucie, przy używaniu innych kremów resztę wcierałam w dłonie, tutaj koniecznie musiałam ręce po jego użyciu umyć. Używałam skarpetek, które otrzymałam do zestawu głównie dlatego, że stopy kleiły mi si do pościeli, normalnie w skarpetkach ani rękawiczkach nie sypiam. Druga rzecz - lubię przy nakładaniu kremu wykonać masaż, a ten krem już po chwili strasznie się rolował, jak wosk, robiły się grudki - to też było nieprzyjemne. Rano stopy były jakby pokryte warstewką wosku. Po dłuższym używaniu nie zauważyłam, ani żeby moje stopy były bardziej nawilżone, ani skóra bardziej miękka niż przedtem, nie zaszkodził, ale też nie pomógł, a jego stosowanie było dla mnie niekomfortowe. Na pewno nie wrócę do tego kosmetyku.

Autor: Panienka Venka

niedziela, 4 maja 2014

100 happy days - czy znajdę tyle szczęścia???



Ostatnio trafiłam na stronę 100happydays, której ideą jest, aby w naszym codziennym życiu znaleźć po prostu szczęście. Może być to ładny widok, spotkanie z przyjacielem czy też chwila zapomnienia przy kubku kawy... Chwil tych można wymieniać i wymieniać, ale czy w pędzie codzienności dostrzegamy je???
Ja, jak rzesze innych osób, podjęłam się dzisiaj tego wyzwania i mam nadzieję, że codziennie przez 100 dni znajdę szczęście w moim życiu. Moje zmagania będziecie mogły obserwować na moim instagramie
A czy ty potrafisz być szczęśliwa przez 100 dni z rzędu???

sobota, 3 maja 2014

Tanie kontra drogie - micelarne oczyszczanie twarzy - Cetaphil i Be Beauty

Post z serii tanie kontra drogie już dawno nie pojawiał się na blogu, więc pora nadrobić zaległości. Dzisiaj będzie o dwóch micelarnych kosmetykach przeznaczonych do oczyszczania twarzy. 
Bohaterami dzisiejszego pojedynku jest droższa emulsja micelarna z Cetaphil i tańsza wersja żel - micelarny Be Beauty, dostępny w Biedronce.
BE BEAUTY: Micelarny żel oczyszcza skórę twarzy i oczu z wszelkich zanieczyszczeń przywracając komfort nawilżenia i oczyszczenia. Zawarte micele zapewniają niezwykle wysoką skuteczność oczyszczania, nie naruszając bariery hydrolipidowej naskórka. Zawarty w żelu d-panthenol utrzymuje optymalny poziom nawilżenia, łagodzi podrażnienia oraz przynosi uczucie natychmiastowego ukojenia. Skóra po użyciu żelu jest głęboko oczyszczona, nawilżona i odzyskuje uczucie komfortu.
- delikatnie oczyszcza z makijażu i zanieczyszczeń
- skutecznie nawilża i koi podrażnienia
- odświeża i orzeźwia
- przywraca uczucie komfortu
Oczyszczające micele: sferyczne cząsteczki, które w zetknięciu ze skórą zapewniają wysoką skuteczność oczyszczania, dokładnie usuwają makijaż i zanieczyszczenia. D-panthenol działa przeciwpodrażnieniowo i skutecznie nawilża.

Skład: Aqua, Propylene Glycol, Disodium Cocoampodiacetate, PEG-40 Hydrogenated Castrol Oil, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Poloxamer 184, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Hydroxypropyl Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Sophora Japonica Leaf Extract, Panthenol, Sodium Hydroxide, Sodium Citrate, Sodium Chloride, Disodium EDTA, Citric Acid, Parfum, Methylparaben, Propylparaben, Methylisothiazolinone.

CETAPHIL: Emulsja micelarna: zalecany jako delikatny, niepowodujący podrażnień kosmetyk do codziennego mycia skóry wrażliwej. Może być używany do demakijażu. Pomaga zachować odpowiedni poziom nawilżenia skóry. Pozostawia skórę delikatną, gładką i zdrową. Oczyszczając równocześnie zmiękcza i wygładza skórę. pH fizjologiczne.
Łagodne i jednocześnie skuteczne oczyszczenie skóry, rekomendowane również u dzieci. Rekomendowany do codziennej pielęgnacji skóry uszkodzonej z powodu chorób dermatologicznych, jak również po zabiegach dermatologicznych. 

Skład: Aqua, Cetyl Alcohol, Propylene Glycol, Butylparaben, Methylparaben, Propylparaben, Sodium Lauryl Sulfate, Stearyl Alcohol.
OPAKOWANIE: Emulsja Cetaphil znajduje się w plastikowej butelce, z której dzięki niewielkiej dziurce z łatwością aplikuje się kosmetyk, nawet pod koniec używania nie ma z tym problemu. Natomiast żel z Biedronki posiada miękką tubkę, z której również z łatwością dozuje się kosmetyk.

ZAPACH: Oba kosmetyki mają bardzo delikatne, przyjemne zapachy, choć Cetaphil ma o wiele delikatniejszą i mniej wyczuwalną woń.
KONSYSTENCJA I WYDAJNOŚĆ: Jeżeli chodzi o konsystencję to jest tu spora różnica. Żel Be Beauty ma bardzo gęstą, zwartą postać. Niewielka ilość nałożona na wilgotną twarz, ładnie się na niej rozprowadza. W przypadku emulsji micelarnej mamy do czynienia z bardzo wodnistą konsystencją. Cetaphil jest o pojemności 250 ml, natomiast żel Be Beauty to tylko 150 ml, natomiast bardziej wydajny wydaje się żel z Biedronki. 

CENA I DOSTĘPNOŚĆ: Żel  Be Beauty jest jednym z najbardziej znanych i bardziej dostępnych kosmetyków. Kupimy do w każdej Biedronce za cenę 4,99 zł. Natomiast po emulsję micelarną Cetaphil musimy udać się do apteki, gdzie zapłacimy za nią ok. 30-35 zł. Możliwy jest również zakup przez internet.

DZIAŁANIE: Oba kosmetyki używałam głównie do porannego oczyszczania skóry twarzy, choć Cetaphil zaczęłam później stosować również wieczorem. Kosmetyki te nałożone na skórę twarzy nie tworzą piany, co może być dla niektórych minusem. Delikatnie masując nimi twarz zapewniamy oczyszczenie i wygładzenie skóry. Skóra po obu kosmetykach jest dobrze oczyszczona, jednak Cetaphil dodatkowo pozostawia skórę nawilżoną. Niestety, pomimo całej mojej miłości do żelu micelarnego z Be Beauty, muszę przyznać, że czasami skóra jest po nim ściągnięta i napięta. Oczywiście nałożenie kremu niweluje od razu to przykre uczucie, ale fakt pozostaje faktem. 
Pragnę jeszcze dodać, że kosmetyków tych nie używam do zmywania całego makijażu, ponieważ wyznaję zasadę kilku etapowego demakijażu twarzy. Jednak gdy byłam bardzo zmęczona lub nie miałam za wiele czasu, nie zaprzeczam, że oba kosmetyki dobrze zmywają podkład, z maskarą nie radzą sobie całkowicie. Żaden z kosmetyków nie podrażnia oczu ani skóry wokół. 

Muszę przyznać, że oba kosmetyki zdobyły moje serce i pewnie będę wracać do nich co jakiś czas. Oba skutecznie oczyszczają skórę i nie podrażniają jej. Emulsja micelarna Cetaphil jest delikatniejsza i pozostawia miękką i nawilżoną skórę. Żel micelarny z Biedronki jest o wiele bardziej dostępny i przystępny cenowo. 

Jestem bardzo ciekawa co Wy myślicie o bohaterach dzisiejszego pojedynku??? 

czwartek, 1 maja 2014

Essence - maskara I love Extreme

Dziś będzie o kosmetyku, bez którego nie wyobrażam sobie mojego codziennego makijażu, czyli o tuszu do rzęs. Podkreślone oko maskarą wygląda całkowicie inaczej, a cała twarz nabiera wyrazu.
Maskara z Essence I love extreme kupiłam przeczytaniu sporej ilości dobrych opinii. Na początku byłam przerażona wielkością szczoteczki, ponieważ przykładając ją do oka, jest ona po prostu mega duża, co mi osobiście, utrudniało aplikację tuszu. Przeważnie miałam ubrudzoną górną i czasami dolną powiekę, trudno było umalować rzęsy w kącikach oczu.
Szczoteczka jest tradycyjna, wykonana z włosia. Ja osobiście preferuję szczoteczki sylikonowe, może dlatego, że nie trafiłam na dobry tusz z tradycyjną szczoteczką.  

Tusz ma dość suchą konsystencję, nawet tuż po otwarciu. Z jednej strony to plus, bo nie musimy czekać aż zgęstnieje i nie będzie sklejać rzęs - i faktycznie od początku rusz ładnie rozczesuje rzęsy i ich nie skleja. Jednakże z drugiej strony, tusz bardzo szybko wysycha i już po około miesiącu używania zaczyna się szybko kruszyć i osypywać, i całkowicie nie nadaje się do dalszego użytkowania.

Dostępność: Hebe, Natura, Super-pharm
Cena: ok. 10-13 zł / 10 ml
KWC: klik
Efekt jaki daje dla mnie jest zadowalający, choć bez efektu extrime! Rzęsy są wydłużone, dobrze rozczesane i nie posklejane, delikatnie pogrubione. Niestety nałożenie drugiej warstwy powoduje, że rzęsy sklejają się i często zostają na nich grudki. Tak jak wcześniej wspomniałam tusz po ok. miesiącu używania zaczyna coraz szybciej się osypywać, jednak do tego czasu utrzymywał się bez zarzutu ok. 8 godzin. 

Obecnie w internecie jest wiele sprzecznych opinii na temat tego tuszu. Jedni go uwielbiają, drudzy nienawidzą. A Wy do której grupy należycie???

Nivea | lekki mus do pielęgnacji ciała - dzika malina i biała herbata

Dzisiaj kolejna recenzja kosmetyków, które otrzymałam w ramach testowania w Klubie Przyjaciółek Nivea. Tym razem otrzymałam dwie wersje zap...