czwartek, 30 kwietnia 2015

Biochemia Urody | tonik z kwasem BHA 2%

Już od czasów podstawówki mam problem w trądzikiem oraz zaskórnikami. Niestety jak dotąd wszystkie moje działania nie pozwoliły mi na pozbycie się całkowicie tego problemu. Mimo, że okres trądziku młodzieńczego na szczęście już jest za mną, to dzięki mojej tłustej skórze i bardzo rozszerzonymi porami, ciągle pojawiając się na niej zaskórniki. Zarówno otwarte jak i zamknięte. Dziś chciałabym napisać kilka sków o produkcie z Biochemii Urody, do którego, po pozytywnej recenzji zachęciła mnie Kasia D z youtuba :)


Opis ze strony Biochemia Urody (więcej informacji)
Tonik działa: 

- antybakteryjnie i antyseptycznie,
- komedolitycznie (czyli pomaga w oczyszczaniu porów skóry i redukcji zaskórników), 
- łagodząco, przeciwzapalnie, 
- gojąco ( sprzyja gojeniu wyprysków oraz wspomaga redukcję blizn i śladów potrądzikowych), 
- złuszczająco (usuwa zrogowaciałe komórki naskórka), 
- nawilżająco i wygładzająco, 
- anty-zmarszczkowo i przeciwstarzeniowo (reguluje odnowę komórkową, pomaga likwidować objawy fotostarzenia skóry).
- zwiększa penetrację i działanie nałożonych w następnej kolejności produktów.
- wspomaga walkę z przebarwieniami pigmentacyjnymi i pozapalnymi (ślady po wypryskach).
- zapobiega wrastaniu włosów po depilacji. 
- wcierany w skórę głowy wspomaga walkę z łuszczeniem i łupieżem.


Polecany jako preparat przygotowujący skórę do silniejszych peelingów i zabiegów złuszczających oraz do stosowania po zabiegach dla przedłużenia efektu.
Tonik po wykonaniu zawiera 10% naturalnego alkoholu, który był niezbędny, aby jego formuła była trwała i łatwa w wykonaniu oraz umożliwiała całkowite rozpuszczenie kwasu salicylowego, staraliśmy się jednak, aby ilość alkoholu była na tyle minimalna na ile to możliwe. Dla porównania ilość alkoholu w gotowych tonikach anty-trądzikowych z kwasem BHA wynosi zwykle od 25 do 45% alkoholu denaturowanego. Dzięki obecności składników nawilżających (gliceryna, glikol propylenowy, emulgator i ekstrakt z rozmarynu EKO) tonik nie wysusza skóry. Formuła produktu ma charakter samo-konserwujący.


Toniku z kwasem salicylowym stosowałam po wieczornym oczyszczeniu skóry, i tak używany wystarczył mi na ponad dwa miesiące. Skóra po przetarciu wcale nie była u mnie podrażniona, nie odczuwałam żadnego pieczenia. W czasie jego używania nie zauważyłam, aby skóra mocniej się łuszczyła. Jest on na prawdę dużo łagodniejszy niż tonik z AHA/BHA 10%. Skóra po aplikacji jest wygładzona i nie odczuwałam jej ściągnięcia. 

Rewolucji w stanie skóry nie było, niestety... Nadal borykam się z zatkanymi porami, jednak większa część zaskórników otwartych na policzkach i żuchwie zniknęła. Na brodzie mam większe problemy jeśli chodzi o zaskórniki zamknięte i w tej kwestii niewiele się zmieniło w czasie używania toniku.

Wszelkie ranki po wypryskach faktycznie szybciej się goiły, a przebarwienia jaśniały. Nie przypominam sobie, abym miała też jakieś wielkie problemy z większymi podskórnymi nieprzyjacielami. Oczywiście pojawił się jakiś w czasie okresu, ale to u mnie normalne :) 

Mimo, że tonik nie odmienił mojej skóry w radykalny sposób, to jestem skłonna powrócić to tego kosmetyku. Obecnie używam podobnego w działaniu toniku z Pharmaceris, jednak poczekam na rezultaty i jeśli nie będzie sprawował się lepiej niż ten z Biochemii Urody, to powrócę właśnie do niego. 


______________________________________

Na koniec chciałam jeszcze dopisać, że już pod koniec jego używania, zaczęłam stosować go również na ramiona, gdzie niestety mam okołomieszkowe zapalenie skóry i muszę powiedzieć, że zmiany te lepiej się goiły i szybciej znikały. Jednak nie używałam go zbyt długo w ten sposób, więc nie mogę stwierdzić, że działa on na poprawę skóry w znaczący sposób. Ale na pewno sprawdzę to w czasie używania kolejnej porcji toniku :)


poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Isana | owocowy żel pod prysznic

Żele z Isany każdy dobrze zna, ponieważ są tanie i dostępne w każdym Rossmannie, do którego niemal każda z Nas ma dostęp. Często w ofercie pojawiają się limitowane wersje, i właśnie teraz, do kupienia jest wersja owocowa, z uroczymi wisienkami (czy czereśniami??) na opakowaniu.

Opis producenta: Owocowy żel pod prysznic o uwodzicielskim zapachu. Działanie pielęgnacyjne. Owocowa pokusa. Isana żel pod prysznic uwodzi ciało i zmysły swoim owocowym, słodkim zapachem. Specjalnie opracowana, wzbogacona ekstraktem z czereśni formuła pielęgnacyjna pomaga chronić skórę przed wysuszeniem. Tolerancja przez skórę. pH przyjazne dla skóry – potwierdzone dermatologicznie. Dalsze wskazówki do pielęgnacji. Warto wypróbować też balsam lub mleczko do ciała marki ISANA – dla delikatnej i pięknej skóry. 

Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Sodium Chloride, Cocamidopropyl Betaine, Prunus Avium Extract, Cocoglucoside, Glyceryl Oleate, Polyquaternium-7, Benzophenone-4, Sodium Lauroyl Glutamate, Propylene Glycol, Sodium Citrate, Sodium Metabisulfite, Parfum, Benzyl Salicylate, Hexyl Cinnamal, Limonene, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid, Sodium Hydroxide, Ci 16255, Ci 17200.

Dostępność: Rossmann
Cena: ok. 3 zł | 300 ml
KWC: klik

Nie ukrywam, że jak na razie wszystkie używane przeze mnie żele z Isany bardzo dobrze się sprawdzały i jestem z niech zadowolona. 

Za cenę 3 zł (na promocji niewiele ponad 2 zł) dostajemy ładnie pachnący żel. Ten obecnie używany przypomina mi owocowe landrynki. Zapach nie jest intensywny, nie utrzymuje się długo na skórze, jednak w czasie kąpieli jest wyczuwalny. Żel ma dość gęstą konsystencję, dobrze się pieni i myje ciało. Opakowanie starczy spokojnie na miesiąc używania. Nie zauważyłam, aby żel przesuszał skórę. 

Wy również lubicie żele z Isany jak ja czy sięgacie po inne marki??? 

sobota, 25 kwietnia 2015

3 x NIE | #1

Dziś rozpoczynam serię postów 3 x NIE. Będę w niej pisać o kosmetykach, które się u mnie nie sprawdziły. Na szczęście nie jest ich zbyt wiele, ponieważ często przed zakupem sprawdzam opinię na ich temat w internecie. 
Garnier NEO antyperspirant w suchym kremie /recenzja/
Z antyperspirantami czy dezodorantami z Garniera niestety się nie lubię. Jak do tej pory, żaden się u mnie nie sprawdził. Mimo, że aplikacja kremu pod pachami była wygodna, kosmetyk szybko się wchłaniał to niestety nie sprawdzał się w swojej podstawowej roli, czyli ochroną przed poceniem się i przykrym zapachem.


Perfecta Extra Slim serum do biustu /recenzja/
Serum miało konsystencję lekkiego kremu. Dość szybko się wchłania, ładnie pachnie, jednak nie zauważyłam, żadnego napięcia czy ujędrnienia biustu. Męczyłam się z nim dość długo, ponieważ kosmetyk stosowałam tylko na wiadomą część mojego ciała :) Obecnie zaczęłam używać z serum z Lirene i mam nadzieję, że będzie robiło coś więcej niż nawilżanie skóry, co robił jedynie produkt z Perfecty. A jak wiadomo, do nawilżenia skóry wystarczy najnormalniejszy balsam :)


Be Beauty łagodzący płyn micelarny /recenzja/
Jak na razie jest to chyba największy zawód kosmetyczny tego roku. O ile niebieską (standardową) wersję płynu micelarnego z Biedronki bardzo lubię, tak ten jest po prostu tragiczny... ŁAGODZĄCY to on na pewno nie jest. Po przyłożeniu wacika do oka w celu usunięcia makijażu, oczy zaczynają szczypać i piec niemiłosiernie. Dawno już nie trafiłam tak podrażniający płyn micelarny. Obecnie zużywam go do demakijażu twarzy, starając się omijać okolice oczu.


Jak na razie w swojej kolekcji mam już kolejnego kandydata do serii o moich niewypałach kosmetycznych, ale muszę dozbierać mu towarzyszy :) Mam nadzieję, że w waszych zbiorach nie często trafiają się kosmetyczne buble?? 

wtorek, 21 kwietnia 2015

Bielenda | olejek do kąpieli - mandarynka & werbena

Przynajmniej raz w tygodniu urządzam sobie ciepłą, pachnącą i przede wszystkim długą kąpiel. W celu umilenia sobie takiego wieczornego spa chętnie sięgam po różnego rodzaju płyny czyniące mnóstwo piany, których aromat roznosi się po łazience i koi zmysły. Ostatnio przyjemnie używało mi się olejku do kąpieli z Bielendy o pobudzającym zapachu mandarynki i werbeny.
Opis producenta: Odkryj chwile relaksu i odprężenia - zanurz ciało w aromatycznej kąpieli. Olejek do kąpieli mandarynka + werbena to najlepszy sposób na odzyskanie fizycznej i psychicznej równowagi po wyczerpującym dniu. Olejek zmniejsza stres, poprawia nastrój, pozwala odzyskać balans i harmonię ciała i umysłu. Kąpiel z Olejkiem zalecana jest w naturalnej terapii stanów ogólnego zmęczenia psychicznego i fizycznego, stanach zestresowania i niepokoju. Znakomicie odpręża, zdejmuje ciężar całego dnia, likwiduje przemęczenie i poprawia samopoczucie. Po kąpieli ciało nabiera aksamitnej gładkości, miękkości i pięknego zmysłowego zapachu mandarynki i werbeny. Testowany dermatologicznie.

Skład: Aqua (Water), Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Olive Oil PEG-8-Esters, Coco Glucoside, Parfum (Fragrance), Glycerin, Propylene Glycol, Melissa Officinalis (Balm Mint) Leaf Extract, Citric Acid, Polysorbate-20, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Linalool, Limonene.
Dostępność: drogerie, supermarkety
Cena:  13-15 zł | 300 ml
KWC: klik

Producent poleca stosowanie olejku zarówno jako płynu do kąpieli, jak i żelu do mycia. Ja używałam go tylko w celach pianotwórczych. Kosmetyk swoją konsystencją nie przypomina olejku, jest to po prostu gęsty żel. Piana powstawała z niego całkiem fajna, jednak zapach był dość słaby i aby był mocnej wyczuwalny, wlewałam sporą ilość produktu do wanny. Przez co oczywiście nie był wydajny - zużyłam go na 5-6 razy. 

Olejek nie przesuszał skóry, pozostawiał po kąpieli delikatny film. Niestety dla mnie nawilżenie to było zbyt słabe i sięgałam jeszcze zawsze po balsam. Jednak działanie nawilżające nie jest dla mnie najważniejsze w tego typu produktach, a zapach i uczucie odprężenia jakie towarzyszyło mi w kąpieli, było zadowalające. Nie wykluczam, że jeszcze raz mandarynki będą mi towarzyszyć w moim wieczornym spa :)


niedziela, 19 kwietnia 2015

Avon | maskara Super Shock

Maskara Super Shock była moją ulubioną za czasów licealnych. Po latach przerwy postanowiłam do niej powrócić. O mojej słodko gorzkiej relacji poczytacie poniżej.
Dostępność: Avon
Cena: na promocji 15 zł |
KWC: klik


Jak możecie zobaczyć na zdjęciach powyżej, jestem posiadaczką krótkich i prostych rzęs, które bez podkreślenia maskarą są praktycznie niewidoczne. Dlatego oczy maluję codziennie, nawet gdy nie wychodzę z domu, ponieważ bez tego moja twarz wygląda po prostu dziwnie... 

Super Shock widocznie wydłuża i podkręca rzęsty. Mimo dużej szczoteczki nie wyrządziłam sobie nią nigdy krzywdy. Silikonowa szczoteczka, z dużą ilością krótkich igiełek precyzyjnie rozczesuje rzęsy nie sklejając ich w czasie malowania. 

Efekt jaki użyckuję maskarą mi osobiście odpowiada. Rzęsy są bardziej widoczne i "otwierają" oko. Niestety po ok. 10 godzinach efekt podkręcenia powoli znika. Minusem jaki zauważyłam, jest krótka żywotność maskary. Po ok. 1,5 miesiąca robi się sucha i osypuje z oczu, co jak na tak dużą pojemność jest sporym marnotrawstwem... 

czwartek, 16 kwietnia 2015

Alterra | pomadka do ust z rumiankiem

Recenzje pomadek ochronnych czy też balsamów pojawiają się u mnie dość rzadko i to nie dlatego, że ich nie używam, a dlatego że mam ich dość sporo, bo praktycznie w każdej kurtce chowa się jakaś inna pomadka. Ostatnio w denku pokazywałam Wam zarówno balsam Tisane, który używałam w domu, głównie na noc oraz pomadkę z Alterry, którą ostatnio używałam często i regularnie, żeby porządnie ją przetestować i zamieścić jej recenzję :) 
Dostępność: Rossmann
Cena: ok. 4,99 zł | 4,8 g
KWC: klik

Na wstępie chciałabym wspomnieć o tym, że pomadki używałam w tradycyjnym jej celu czyli do ust, ponieważ wiele dziewczyn zachwala jej działanie na rzęsach. 
Pomadka ma solidne i wytrzymałe, plastikowe opakowanie, z którego z czasem zmazują się napisy. Ma ona gęstą i zbitą konsystencję, która w kontakcie z ciepłem ust rozpuszcza się i z łatwością się na nich rozprowadza. Pomadka nadaje delikatny błysk. Wiele osób skarży się na jej zapach, jednak mi osobiście on nie przeszkadza. 

Pomadka długo pozostaje na ustach. Nadaje im miękkości. Regularnie stosowana, nawet z ekstremalnie przesuszonymi ustami, w kilka dni robi cuda. Suche skórki znikają, a usta stają się nawilżone i wygładzone. 

Za tak przystępną cenę uważam, że warto wypróbować :) Może i którejś z Was uratuje usteczka. A jeśli używałyście, oczywiście czekam na Waszą opinię na jej temat :)

wtorek, 14 kwietnia 2015

Batiste | suchy szampon do ciemnych włosów

Przyznam, że suchy szampon potrafi czasami uratować mnie w trudnej sytuacji, gdy moje włosy nie wyglądają zbyt wyjściowo, a wyjście takie staje się konieczne :) Dziś o jednym z lepszych szamponów z jakim miałam do czynienia, czyli wszystkim dobrze znanym szamponie Batiste.
Dostępność: Hebe, Rossmann, Douglas, sklepy internetowe
Cena: ok. 15 zł | 200 ml
KWC: klik

Używając tradycyjnych suchy szamponów (nie przeznaczonych dla brunetek), miałam problem z widocznością białego proszku na włosach. Mimo starannego wyczesywania, często pozostawał widoczny biały nalot. W przypadku szamponu kierowanego dla posiadaczek ciemnych włosów, widoczność "siwości" jest zminimalizowana. Oczywiście włosy po aplikacji wyglądają na odświeżone i uniesione u nasady. Nie rozpuszczam ich, ale upięte w kucyk czy warkocz, wyglądają dobrze i świeżo przez cały dzień. 
W czasie aplikacji musimy jednak uważać, aby nie pobrudzić skóry przy linii włosów czy też uszu, ponieważ nie wydobywa się z niego tradycyjny biały proszek a ciemny, który w tych miejscach może stać się widoczny. Jeśli czasami zdarzy mi się podrapać skórę głowy, to pod paznokciami mam ciemny nalot... W czasie mycia, woda leci po prostu brązowa i czasami, aby całkowicie zmyć szampon ze skóry głowy, muszę myć włosy przynajmniej dwa razy (a zdarzało się, że i trzy razy musiałam myć i spłukiwać włosy, by przestała lecieć z nich brudna woda). 

Mimo, mojej wcześniejszej fazy na suche szampony, staram się używać ich tylko w naprawdę podbramkowych sytuacjach. Na początku myślałam, że pozwolą mi na mycie włosów co dwa dni, jednak przy częstym stosowaniu tego typu kosmetyków (nie chodzi mi o konkretną markę) zauważyłam, że moja skóra głowy zaczyna być podrażniona i przesuszona, a z czasem zaczyna swędzieć. Dlatego suche szampony używam rzadko a do tego z Batiste będę raczej powracać, ponieważ jako jeden z niewielu przedłuża "świeżość" włosów o cały dzień a nie tylko kilka godzin :) 

niedziela, 12 kwietnia 2015

Carmance Water | woda termalna z dodatkiem aloesu i wody różanej

Bardzo lubię używać maseczek z glinek (choć ostatnio troszkę się z tym opuściłam...) i nie wyobrażam sobie, abym nie miała pod ręką jakiegoś hydrolatu w atomizerze lub wody termalnej, dzięki którym mogę w szybki i łatwy sposób zwilżyć zasychającą maseczkę. Dziś wspomnę o wodzie termalnej, którą można kupić w Rossmannie (nigdzie indziej jej nie widziałam), którą po prostu nie jest mi żal tracić właśnie w takim celu. Na promocji zapłaciłam za nią niecałe 20 zł. Dostępna jest również wersja z rumiankiem lub w większej pojemności (400 ml) bez żadnych dodatków.
Opis producenta: Natychmiastowo nawilża i odświeża skórę. Idealna dla skóry suchej i wyblakłej. Naciąga i regeneruje skórę, zapobiega skutkom starzenia się skóry. Delikatny a jednocześnie trwały zapach. 

Skład: Aqua, Rosa Damascena Distillate, Nitrogen, Aloe Barbadensis Extract. 

Dostępność: Rossmann
Cena: ok. 25 zł | 300 ml 
KWC: klik

Plusem na pewno jest duża pojemność w dość przystępnej cenie. Niestety mgiełka, która wydobywa się z atomizera czasami lubi zaskoczyć i "chlusnąć" wielkimi kroplami. Jeśli chodzi o użytkowanie wody, największym problemem jest atomizer, który czasami się zacina i przecieka. Mi na dodatek pod sam koniec używania, przestał w ogóle działać. Pozostało mi w opakowaniu ok. 1/5 kosmetyku. 

Jak wspomniałam wcześniej, wody używałam jedynie do zwilżania maseczek i w tej kwestii sprawdza się bardzo dobrze. Niestety nie jestem w stanie ocenić jej działania nawilżającego i kojącego na skórę... Dość przyjemny zapach kosmetyku umila aplikację. Woda termalna okazała się wydajna, ponieważ, o ile mnie pamięć nie myli, miała ją chyba z rok :) 

Nie wiem czy do niej powrócę, ponieważ wiele osób narzeka na niedziałające i zacinające się ciągle atomizery, ale jeśli nie znajdę nic w przystępnej cenie, co mogłabym z czystym sumieniem wylewać w sporych ilościach na twarz, to kto wie, czy nie zagości u mnie ponownie :)

Jeżeli używałyście tą wodę dajcie koniecznie znać jak sprawdziła się u Was i czy też miałyście problem z atomizerem. 

czwartek, 9 kwietnia 2015

La Roche-Posay | fizjologiczna pianka oczyszczająca do twarzy

Przy jednych z zakupów kosmetyku z firmy La Roche-Posay otrzymałam pudełeczko z miniaturami innych produktów marki, wśród których była 50 mililitrowa pianka do oczyszczania twarzy. Bardzo lubię kosmetyki wielofunkcyjne, i ta pianka właśnie taka była. Sprawdzała się zarówno do porannego odświeżenia, jak i do wieczornego oczyszczania skóry. Dzięki niewielkiej pojemności towarzyszyła mi również w podróżach :)

Opis producenta: Pianka do mycia twarzy delikatnie oczyszcza i usuwa makijaż zachowując równowagę fizjologiczną skóry. Pobudza blask i świeżość skóry. Skóra jest uwolniona od zanieczyszczeń, swobodnie oddycha. 

Skład: Aqua/Water, Dipropylene Glycol, Sodium Laureth Sulfate, Glycerin, PEG-200 Hydrogenated Glyceryl Palmate, Disodium Cocoamphodiacetate, PEG-30 Glyceryl Cocoate, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Potassium Chloride, Sodium Chloride, Coco-Betaine, Poloxamer 184, Disodium EDTA, Citric Acid, Phenoxyethanol, Parfum/Fragrance. 

Dostępność: apteki, internet
Cena: od 45 zł | 150 ml
KWC: klik

Piankę miałam w zamiarze stosować jedynie na wyjazdach, jednak mimo małej pojemności, okazała się bardzo wydajna, dlatego w obawie, że skończy się jej termin przydatności, zaczęłam używać jej również w domu. Pianka jest aksamitna i delikatna, jednak nałożona i wsmarowana w twarz nie znika z jej powierzchni i przez cały czas mycia się trzyma :) 

Wieczorem po wstępnym demakijażu skóry i umyciu jej fizjologiczną pianką, twarzy była dobrze oczyszczona. Skóra nie była napięta, ściągnięta czy przesuszona. W żaden sposób nie uczuliła, nawet po dostaniu się do oczu nie wywołuje szczypania. 

Jeżeli pianka jest jeszcze gdzieś w Waszych zapasach sięgnijcie po nią jak najprędzej, a jeśli szukacie czegoś nowego i ciekawego do oczyszczania buzi - warto się za nią rozejrzeć i upolować na jakieś ciekawej promocji :) 

wtorek, 7 kwietnia 2015

Avon Solutions, Cellu Break 5D Anti - Cellulite Treatment (zaawansowane serum antycellulitowe)

Kto nie posiada cellulitu ręka do góry??? Niestety w obecnych czasach, przy ograniczonym ruchu a łatwym dostępie do niezdrowego jedzenia i przekąsek, coraz trudniej ustrzec się przed pomarańczową skórką. Niestety walkę z cellulitem należy prowadzić na wszystkich frontach i same kosmetyki tego nie zrobią, jednak potrafią wizualnie poprawić wygląd naszej skóry.
Opis produktu: Zaawansowane serum antycellulitowe. Zmniejsza widoczność nawet zaawansowanego cellulitu, sprawia, że skóra jest gładsza i wygląda młodziej. Pomaga spalać tłuszcz 10 razy szybciej niż kofeina**.
Działa w 5 wymiarach:
- zmniejsza widoczność cellulitu,
- przyspiesza spalanie tłuszczu,
- ujędrnia i modeluje sylwetkę,
- zapobiega powstawaniu cellulitu,
- wygładza i nawilża skórę.
Serum stosuje się dwa razy dziennie (rano i wieczorem).
**Na podstawie testów in - vitro. 

Dostępność: Avon
Cena: cena katalogowa 41,00 zł | 150 ml (w promocji ok. 20 zł)
KWC: klik
Oczywiście obietnice producenta, jak w przypadku każdego kosmetyku tego typu, można po części wsadzić między bajki, ponieważ bez zmiany diety i trybu życia na pewno nie pozbędziemy się cellulitu.

Serum ma dość gęstą i treściwą konsystencję, dobrze się rozprowadza po skórze i szybko wchłania, pozostawiając ją widocznie uelastycznioną. Skóra prezentuje się o wiele lepiej, jednak sam kosmetyk jest niewydajny. Za ok. 20 zł otrzymujemy tylko 150 ml, co przy regularnym używaniu na uda, pośladki i brzuch nie starcza na zbyt długo.

Z racji małej wydajności nie będę sięgać po serum z Avonu ponownie, ponieważ żeby efekt napiętej skóry był utrzymany, należy je stosować na prawdę regularnie. A taki sam efekt uzyskuję stosując podobny kosmetyk z Eveline :)

sobota, 4 kwietnia 2015

PROJEKT DENKO | marzec

Moje marcowe zużycia z lekkim opóźnieniem... mimo natłoku obowiązków, jakoś udało mi się znaleźć chwilę i napisać co nieco o wykończonych kosmetykach z ostatniego miesiąca :) a jest tego całkiem sporo, z czego się niezmiernie cieszę.
Yves Rocher żel pod prysznic malina&kakao /recenzja/: bardzo smakowicie pachnący żel, który umilał mi kąpiele, niestety przy dłuższym używaniu zauważyłam, że przesusza skórę. 

Ziaja Sopot Spa żel pod prysznic /recenzja/: jeden z ulubionych żeli/mydeł pod prysznic z Ziaji, zapach delikatny a zarazem odświeżający. To moja druga pół litrowa butla i na pewno będę do niego wracać.
Perfecta Extra Slim serum do biustu /recenzja/: niestety z tego serum nie byłam tak zadowolona jak z Eveline. Nie zauważyłam żadnego napięcia czy też ujędrnienia biustu.

Avon Cellu Break 5D: kosmetyk oczywiście cellulitu nie usunie, jednak sprawiał, że skóra była bardziej jędrna i wygładzona. Niestety efekt nie był na tyle dobry, bym powróciła do niego. Bardziej skłaniam się do zielonej wersji z Eveline
Avon mgiełka do ciała Caribbean Paradise: używałam ją głównie w domu, ponieważ jak to mgiełka - zapach nie utrzymuje się zbyt długo. Zapach letni, polubiłam się z nim :)

Dove Original antyperspirant w kulce: kulka może nie chroniła mnie przed poceniem w 100% jednak dzięki niej nie pojawiał się przykry zapach. Na pewno jest bardziej godna polecenia niż wszystkie antyperspiranty z Garniera.
Neutral szampon /recenzja/: delikatny szampon, który dobrze sprawdzał się w codziennym używaniu. Nie podrażniał skóry głowy i nie sprawiał, że działo się z nią coś nie tak. 

Avon Adcance Techniques maseczka do włosów z olejkiem arganowym /recenzja/: miały być ochy i achy, a okazała się zwykłą, przeciętną odżywką. Cena w stosunku do wydajności i efektów, dużo za duża...
Seboravit odżywka do włosów tłustych: wiązałam z nią dość spore nadzieje, jednak jej zapach, skutecznie mnie zniechęcał przed codziennym i systematycznym używaniem. Po prostu nie podołałam. Ja używałam jej dość sporadycznie, więc i efektów żadnych nie zauważyłam. Jeśli zapach czarnej rzepy Wam nie przeszkadza to może będziecie mogły mi powiedzieć, czy faktycznie zmniejsza przetłuszczanie się skóry głowy???

Schwarzkopf Got2be Powder full: puder, który miał na celu zwiększyć objętość włosów i faktycznie, włosy były uniesione u nasady, jednak to jak sklejał włosy i tworzył z nich hełm to jakaś masakra. W dodatku włosy w dotyku były klejące, coś okropnego... 
Alterra emulsja do mycia twarzy z granatem /recenzja/: świetnie sprawdza się do porannego odświeżenia twarzy. Używało mi się jej całkiem przyjemnie i o ile Rossmann nie wycofa jej (jak w przypadku emulsji z dzikiej róży) będę do niej co jakiś czas wracać.

Mariza oczyszczający żel do mycia twarzy /recenzja/: delikatny żel, który dobrze oczyszczał twarz w czasie wieczornego demakijażu. Niestety chyba nie jest już dostępny w ofercie Marizy (oczywiście jeśli się mylę dajcie znać o tym w komentarzu).
Garnier Essentiales dwufazowy płyn do demakijażu /recenzja/: płyn skutecznie rozprawiał się z moim makijażem oczu, nie pozostawiał nieprzyjemnej mgły i nie podrażniał. 

Organic Therapy serum zwężające pory /recenzja/: serum, które kompletnie nic nie rozbiło sobie z moimi porami. Skóra była po nim trochę wygładzona, jednak nałożony na nią podkład wyglądał tak samo jak i bez jego użycia. Stosowała je również na noc, jednak też nie widziałam, żadnej poprawy w wyglądzie skóry. 
Alterra pomadka do ust: miękka pomadka, która świetnie nawilża i odżywia usta. Jestem pewna, że sięgnę po nią ponownie. 

Tisane balsam do ust /recenzja/: przyjemny zapach, świetne działanie balsamu na spierzchnięte usta, w dodatku atrakcyjna cena. 
Dermo Minerały maseczka oczyszczająca: maseczki pojawiają się co jakiś czas z Biedronce. Oparte są na glince, która świetnie oczyszcza skórę i zwęża pory. Świetna alternatywa, jeżeli nie lubicie same mieszać glinek. 

Scinlite skarpetki złuszczające /recenzja/: skarpetki z Carrefoura za 11 zł  sprawdzają się tak jak te z Purederm. Obecnie skóra schodzi mi już głównie z wierzchu stóp a z efektów jestem kolejny raz zadowolona. 


Carea płatki kosmetyczne: ciągle Wam powtarzam, że to jedne z moich ulubionych płatków, niestety teraz chyba trafiłam na jakiś felerny 3-pak, bo płatki są strasznie twarde... Czas poszukać chyba czegoś nowego...

Piromal szampon przeciwłupieżowy /recenzja/: szampon nie do końca poradził sobie ze wszystkimi moimi problemami, jednak pozostało kilka saszetek, które używam profilaktycznie. 

Ziaja Ulga krem do twarzy: krem fajnie się wchłaniał i nie sprawiał, że moja tłusta skóra mocno się świeciła.

Eveline krem z kwasem hialuronowym: treściwy krem, który dobrze spisał się nałożony na noc.
The Body Shop Chocomania masło do ciała: zapach ciemnej czekolady zachęca do wysmarowania się nim od stóp po samą głowę. Treściwe, gęste masło, dobrze nawilżające skórę.

Dove mydło do rąk: kremowe mydło, dobrze oczyszcza dłonie i pozostawia je długo pachnące.


Ja już zbieram kolejne puste opakowania. A Wam jak idzie opróżnianie kosmetycznego arsenału???


Nivea | lekki mus do pielęgnacji ciała - dzika malina i biała herbata

Dzisiaj kolejna recenzja kosmetyków, które otrzymałam w ramach testowania w Klubie Przyjaciółek Nivea. Tym razem otrzymałam dwie wersje zap...