wtorek, 29 grudnia 2015

Ulubieńcy kosmetyczni | JESIEŃ

Zbliża się koniec roku, więc najwyższa pora na podsumowanie moich ostatnich ulubieńców. Nie robię zestawienia rocznego, dlatego odsyłam Was do zakładki z ULUBIEŃCAMI, gdzie znajdziecie moich "kwartalnych" faworytów :) 
Wiem, że kosmetyków jest niewiele, ale spośród mojej kolekcji te, w szczególności zdobyły moje serce :) A jakie są Wasze największe odkrycia ostatnich miesięcy czy też może roku 2015???


wtorek, 22 grudnia 2015

Ziaja Liście Manuka | pasta do głębokiego oczyszczania twarzy

Na zakup peelingu z serii Liście Manuka zostałam skuszona pozytywnymi opiniami na jego temat. Wiele dziewczyn pisało, że jest to mocny peeling do twarzy, czyli coś co ja bardzo lubię... Używając go zastanawiam się, czy mamy do czynienia z tym samym kosmetykiem??? 
Dostępność: Rossmann, Natura, Ziaja, drogerie i apteki internetowe
Cena: ok. 8 zł | 75 ml
KWC: klik
Bardzo lubię estetykę opakowań Ziaji, prosta i niekrzykliwa. Kosmetyk z tubki dobrze się aplikuje. Peeling ma postać pasty, zarówno konsystencja jak i zapach, lekko miętowy, kojarzy mi się właśnie z pastą do zębów. Peeling dobrze rozprowadza się po skórze. Ma w sobie sporą ilość drobinek, które są niewielkie i jak dla mnie niezbyt mocne (ale ja lubię dość mocne peelingi).

Po wykonaniu peelingu skóra jest odświeżona, rozjaśniona. Rozszerzone pory są mniej widoczne, a skóra pozostaje zmatowiona. Niestety samym peelingiem nie pozbędziemy się zaskórników czy większych problemów ze skórą. Jest on świetnym krokiem, do przygotowania skóry do dalszych zabiegów, np. użycia maseczki czy serum do twarzy. 

Niestety jak na początku pisałam, kosmetyk jest dla mnie małym rozczarowaniem. Liczyłam na więcej, dużo więcej. Więc jeśli szukacie delikatnego, drobnoziarnistego peelingu to go polecam, jednak dla miłośniczek mocniejszego zdzierania polecam zdecydowanie peeling z Avonu Clearskin lub korund :)


niedziela, 20 grudnia 2015

Manhattan Clearface | powder & make up

Na jednej z poprzednich promocji na kolorówkę w Rossmannie zakupiłam puder z Manhattanu, który w internecie miał dość dobre opinie. Miałam go w mojej kosmetyczce w pracy i właśnie go wykończyłam. 
Dostępność: Rossmann, Superpharm, Natura, drogerie internetowe
Cena: 22,99 zł | 11 g
KWC: klik

Puder znajduje się w dość solidnym plastikowym opakowaniu. Nie posiada lusterka. Nie używałam gąbeczki, która jest do niego dołączona. Posiadałam odcień natural, który miał ładny beżowy odcień.
Producent pisze, że puder może być stosowany w dwojaki sposób. Klasycznie jako puder, a nałożony wilgotną gąbeczką, daje krycie niczym podkład. Nie używałam go w ten sposób, a jako puder spisywał się dość dobrze. Piszę dość dobrze, bo niczym szczególnym nie wyróżnił się w stosunku do poprzednio używanych przeze mnie pudrów, więc pewnie ponownie go nie zakupie. 

Moja tłusta skóra potrzebuje kilku poprawek w ciągu dnia. W pracy sięgałam po niego co 3-4 godziny. Ładnie matuje, stapia się ze skórą i nie podkreśla suchych skórek. Używałam go tylko w pracy więc był ze mną dość długo :) Na wizażu zbiera dość dobre opinię, więc może następnym razem co niektóre z Was sięgną po niego :) Chyba, że już go miałyście??? 


poniedziałek, 14 grudnia 2015

INSPIRACJE | #6

Dziś INSPIRACJE zaczniemy od muzycznego akcentu, zwłaszcza od piosenki, która zawładnęła moim życiem :) mogłabym ją słuchać i słuchać w kółko. Mowa o Imany Don't by so shy



Kolejną piosenką, z którą dobrze mi się prowadzi moje autko to Years&Years Traps. Tą piosenkę polecam słuchać ciut głośniej :)


I ostatnią piosenką w dzisiejszym zestawieniu to Adele Hello. Zarówno artystka jak i utwór na pewno wszystkim już dobrze znany...

Z uwagi na to, że zbliżają się święta i część z Was może mieć trochę więcej wolnego czasu chciałabym polecić kilka filmów i książek wartych uwagi (moim skromnym zdaniem...).

IDA: o filmie było głośno już dość dawno, jednak ja go obejrzałam dopiero gdy leciał w TV. Nie jest to na pewno film na luźny wieczór, a raczej dający troszkę do myślenia.


KOSOGŁOS cz.2: w poprzednich INSPIRACJACH wspominałam o trylogii Igrzysk śmierci, i nadal polecam Wam jej przeczytanie. Ale w moich ulubieńcach ostatniego czasu nie mogło zabraknąć kinowej ekranizacji książki. W kinie na ostatniej części filmu byłam kilka dni po premierze. Oczywiście uważam, że rozbicie ostatniej części książki na dwa filmy miało zabieg czysto finansowy - nie mniej jednak film mi się podobał, choć wśród moich znajomych znaleźli się tacy, którzy mięli co do finału większe oczekiwania.


LISTY DO M. 2: ostatni film w zestawieniu - już typowo o tematyce świątecznej. Film miły i przyjemy, idealny na odpoczynek po całym dniu świątecznych przygotowań :)




TRYLOGIA MILLENIUM: książek nie mam wiele bo tylko jedna pozycja, a raczej trzy opasłe tomy. Jednak jeśli nie spodoba Wam się twórczość Larssona to spokojnie możecie zakończyć czytanie na pierwszej części, która ma swoje zakończenie. Uprzedzam, że jak zaczniecie czytać drugą część to i trzecia Was pochłonie. Pierwsza część opowiada głównie o dziennikarzu, który został wynajęty do rozwiązania rodzinnej zagadki z sprzed kilkunastu lat. Mikaelowi pomaga Lisabeth, która jest zdolną hackerką, jednak sama ma dość trudne i skomplikowane życie. W kolejnych częściach będzie można poznać bliżej jej historię.

Na zachętę wstawię Wam zwiastun Dziewczyny z tatuażem, który jest adaptacją książki (nie muszę wspominać, że główną rolę gra tam Daniel Craig???)

Na koniec zostawiłam sobie kilka ubrań i dodatki :)

Kurtka pikowana LIDL: nie, nie biegłam za nią... udało mi się ją kupić całkiem przypadkiem, ale jestem z tego zakupu bardzo zadowolona. Kurtka jest w sam raz na tą kapryśną pogodę, ma kaptur, jest lekka i ciepła (idealna na temp. ok. 10°C)

SWETER H&M: oversizowy sweter, bardzo cieplutki i milutki. Do wyboru jest kilka wersji kolorystycznych [klik]. Ja posiadam ciemno szary, jednak kusi mnie jeszcze siwy :) Idealny na chłodniejsze dni, a na wiosnę będzie świetny do noszenia zamiast cienkiej kurtki. Szukałam dłuższego swetra, jednak jako osoba niska w większości wyglądam dość niekorzystnie, a ten nie skraca mocno sylwetki.

JEGGINSY F&F: za 49 zł świetnie leżące  i utrzymujące mój brzuszek na miejscu :) mam już 3 pary, dwie czarne (niestety pierwsza para już się trochę sprały) i ciemnogranatowe (te ze zdjęcia)


TOREBKA RESERVED: zakup totalnie przypadkowy, ale jak zobaczyłam ją na półce nie mogłam bez niej wyjść... Pasuje zarówno do eleganckiego płaszcza jak i do mniej eleganckiej kurtki :)

FOSSIL WOMEN'S E3585 PERFECT BOYFRIEND SILVER: z zegarkiem tym nie rozstaję się praktycznie nigdy o kiedy go mam :) Mógłby być odrobinkę mniejszy, jednak bardzo podoba mi się ten męski styl :)

I to koniec rzeczy, które pokochałam w ostatnim czasie :) Oczywiście w komentarzach zostawiajcie propozycje filmów, seriali czy książek, które pochłonęły Was bez reszty :) 

czwartek, 10 grudnia 2015

FM Group | peeling solny do ciała WERBENA

Uwielbiam z kosmetykach zapach werbeny więc nie wahałam się długo nad zakupem peelingu z FM. Kosmetyki tej marki niestety są dość trudno dostępne, ale od czego jest internet :) (na allegro można znaleźć wszystko...)
Opis producenta: Peeling solny z pielęgnuje ciało i sprawia, że skóra staje się gładka, jędrna i miła w dotyku. Zawarte w peelingu kryształki soli usuwają martwe komórki naskórka i oczyszczają skórę, a warstwa olejowa nawilża i delikatnie natłuszcza ciało. Dzięki zawartości witaminy E, która ma właściwości przeciwutleniające, stosowanie kosmetyku spowalnia proces starzenia się skóry. 

Skład: Sodium Chloride, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Parfum, BHT, Tocopheryl Acetate, Limonene, Citral. 

Dostępność: dystrybutor FM, wyspy FM w galeriach, internet
Cena: katalogowa 35 zł | 250 ml (można kupić za ok. 20 zł na allegro)
KWC: klik

Peeling znajduje się w szerokim i nie wysokim słoiku, z którego wygodnie wydobywa się kosmetyk. Drobiny peeling są dość grube, bardzo zbite a na powierzchni znajduje się spora ilość olejku. Oczywiście przed użyciem należy dobrze obie warstwy wymieszać. Z racji, że jest to peeling solny nie polecam stosować na podrażnioną skórę (strasznie piecze!). 

Po zastosowaniu peelingu, skóra pozostaje wygładzona, martwy naskórek jest całkowicie usunięty. Dzięki dużej ilość olejku, skóra jest niezwykle nawilżona i natłuszczona. Używanie balsamów czy maseł do ciała jest całkowicie zbędne. Mówiąc o natłuszczeniu skóry, nie mam na myśli lepkiej i klejącej skóry, a wyczuwalny film ochronny czuć jeszcze na drugi dzień. 

Firma FM ma w swojej ofercie jeszcze kilka kuszących zapachów z serii peelingów SPA Senses i pewnie jeszcze, któryś trafi w moje łapki. Miałyście styczność z tymi kosmetykami???


środa, 2 grudnia 2015

Projekt denko | październik - listopad


Kolejna porcja zużytych kosmetyków :) Chyba nic tak bardzo nie cieszy jak pełny pojemnik z pustakami :D
Isana żel pod prysznic /recenzja/: przepiękny i uzależniający zapach (przynajmniej mnie) - miód kwiatowy. Niestety zapachy z Isany są dość nietrwałe i na skórze bardzo krótko są wyczuwalne, ale chwila przyjemności pod prysznicem zawsze jest :) 

The Body Shop szampon do włosów /recenzja/: banan zamknięty w butelce, zapach dość naturalny, nie jest bardzo sztuczny. Używając w duecie z odżywką, zapach dość długo utrzymuje się na włosach. Szampon dobrze oczyszcza, włosy są miękkie i nie obciążone.

Neutral antyperspirant /recenzja/: osobą z problemem nadmiernej potliwości nie polecam go latem, będziecie czuć się zawiedzione i śmierdzące... jednak na okres jesienno-zimowy warto go wypróbować - przynajmniej u mnie się on sprawdzał jesienią.

Dove mleczko do ciała /recenzja/: lubię klasyczny zapach Dove. Mleczko sprawdziło się do wieczornego używania. Skóra była nawilżona, pozostawała na niej wyczuwalna warstwa ochronna, która nie lepiła się. 
Bioderma Sensibio płyn micelarny /recenzja/: płyn jest na prawdę dobry - delikatny, nie podrażnia skóry, nie piecze w oczy. Jedynym jego minusem jest cena. Jeśli uda mi się go kupić w dobrej cenie to pewnie się skuszę, jednak u mnie równie dobrze sprawdzają się płyny np. z Bourjois czy Garniera.

La Roche Posay płyn micelarny: równie dobry płyn micelarny. Radzi sobie z usuwaniem makijażu i nie podrażnia ani skóry ani oczu.

Isana Young krem do mycia twarzy /recenzja/: stosowany przeze mnie dwa razy dziennie spowodował lekkie ściągnięcie skóry. Używałam go w końcu tylko wieczorem. Świetnie oczyszcza skórę.

Sisley tonik kwiatowy: tonik ma delikatny różany zapach. Bardzo przyjemnie mi się go używało. Skóra była odświeżona i zmysły odprężone. Niestety cena zabija...

Be Beauty łagodzący płyn micelarny /recenzja/: oj straszny płyn. Szczypie i piecze w oczy. Wymęczyłam tą wielką butlę do demakijażu twarzy. Zdecydowanie odradzam tą różową, niby łagodną wersję płynu.
Eveline maskara Volumix Fiberlast: tusz albo za długo czekał na swoją kolej albo ma taki urok... Szczoteczka sylikonowa ładnie rozdziela i zagęszcza rzęsy ale niestety po 3-4 godzinach zaczyna się osypywać i później cały dzień trzeba już kontrolować, czy nie mamy "pandy" (oczywiście jeśli ją miałyście to dajcie znać w komentarzu czy jak u Was się ona spisywała).

Kobo transparentny puder mocno matujący /recenzja/: przyzwoity puder matujący w przystępnej cenie. Niestety wydajność kosmetyku mogłaby być lepsza. Mat na skórze utrzymuje się ok. 3 godzin.
Gucci by Gucci: kobiecy, zdecydowany zapach. Używałam w chłodniejsze miesiące lub na jakieś wieczorne wyjście. Na mojej skórze utrzymywał się bardzo długo.

Yves Rocher Moment de Bonheur: kupiłam go w ciemno (a może był dołączony jako gratis...). Na początku strasznie się z nim nie polubiłam. Pachniał mi zielskiem. Po kilku miesiącach wróciłam do niego i zapach mnie oczarował - pachniał mi już taką dziką, przydrożną różą :) Zapach też dość długo się utrzymywał, zwłaszcza na ubraniach.
Skarpetki złuszczające /recenzja/: skarpetki udało mi się kupić za 10 zł w Biedronce. Skóra złuszczyła się a stópki pozostały gładziutkie. Lubię używać ich raz na jakiś czas. Obecnie udało mi się ponownie kupić te z Carrefoura.

Bic Soleil Bella: z polecenia siostry kupiłam je i zostaną ze mną dłużej :) Maszynka ma 4 ostrza, pozostawi skórę gładziutką, nie zacina i ma dobrze leżącą w dłoni rączkę.

Tami chusteczki odświeżające: kupione bodajże w Lidlu. Lubię mieć pod ręką w pracy czy w torebce takie chusteczki lub płyn antybakteryjny.

Facelle nawilżane chusteczki /recenzja/: jedyne chusteczki, które obecnie używał. Świetne jeśli chodzi o odświeżenie, nie podrażniają tych szczególnych okolic. 
Biocosmetics glinka zielona: uwielbiana przeze mnie glinka zielona do oczyszczania tłustej skóry. Ta z firmy Biocosmetkics (kupiona na Allegro) spisywała się bardzo dobrze, nie kruszyła się, rozszerzone pory były zdecydowanie mniej widoczne a skóra odświeżona. Oczywiście jak to z glinkami, trochę trudno je zmyć, ale efekty są warte aby stosować glinkowe maseczki.

Vichy Aqualia Thermal: fajnie nawilżające kremy, nie pozostawiają bardzo tłustej warstwy na skórze.

Nivea Soft: klasyczny zapach Nivei w trochę lżejszym wydaniu :)
Cleanic płatki kosmetyczne: zarówno duże jak i małe płatki dobrze się u mnie sprawdzają. Są miękkie, nie rozwarstwiają się.

Sephora płatki kosmetyczne: płatki oczywiście spełniły wszystkie moje oczekiwania - są mięciutkie, delikatnie dla skóry i nie rozwarstwiają się. Cena 70 szt. to 7 zł, małe opakowanie, które ja posiadałam (30 szt) obecnie nie jest dostępne na stronie, a ceny niestety nie pamiętam.


I tak oto doszliśmy do końca :) Ja już napełniam torbę kolejnymi pustymi opakowaniami i zapraszam na grudniowe podsumowanie - ten czas tak szybko leci, że nim się obejrzymy a będą już święta i koniec roku :)


sobota, 28 listopada 2015

Tisane | pomadka ochronna do ust

Dzisiaj chciałabym napisać krótką recenzję balsamu ochronnego do ust Tisane w formie pomadki. O wersji w słoiczku możecie poczytać TUTAJ - byłam z niej bardzo zadowolona. Jeśli jesteście ciekawe jak sprawdziła się u mnie wersja w pomadce, zapraszam do dalszej części wpisu.
Dostępność: drogerie, apteki
Cena: do 10 zł | 4,3 g
KWC: klik
Pomadka jest o wiele wygodniejsza w używaniu niż tradycyjna wersja balsamu. Ma ona dość gęstą i zbitą konsystencję, jednak bez problemu aplikuje się ją na usta. Ma równie przyjemny, miodowo-waniliowy zapach.

Pomadka pozostawia usta delikatnie błyszczące. Nie lepią, są miękkie i nawilżone. Jedyną wadą jaką zauważam w pomadce, jest to, że dość szybko znika z ust, przez co muszę nakładać ją częściej. Oczywiście ma to swoje odzwierciedlenie w wydajności kosmetyku... 

Myślę, że większość z Was miała już do czynienia czy to z balsamem czy z pomadką Tisane, a jeśli nie, to polecam wypróbować :) Jeśli chcecie czegoś bardziej odżywczego i nawilżającego, to polecam wersję w słoiczku (gruba warstwa co noc i usta cud malina). A do torebki czy kieszeni kurtki - zdecydowanie wersja w pomadce :)



wtorek, 24 listopada 2015

Isana | miód do mycia

Ostatnio coraz bardziej się przekonuje, że miód kwiatowy w kosmetykach to jest to, co bardzo mi odpowiada. Zaczęło się o masełka z The Body Shop Honeymania (którego kolejne opakowanie mam w zapasie), a gdy zobaczyłam w przesyłce od Rossmanna żel z Isany o tym zapachu - przepadłam...
Opis producenta: Isana kremowy żel pod prysznic o niebiańskim zapachu.
DZIAŁANIE PIELĘGNACYJNE - Niebiańska pokusa. Łagodny kremowy żel pod prysznic pielęgnuje skórę swoim zmysłowym, delikatnym zapachem i zapewnia jej poczucie komfortu. Specjalnie opracowana formuła pielęgnacyjna, wzbogacona ekstraktem z liści brodźca paczuli pomaga chronić skórę przed wysuszeniem.

Dostępność: Rossmann
Cena: 2,99 zł | 300 ml

Nie będę ukrywać, że bardzo lubię żele z Isany. Za cenę, dostępność, dość szeroki wybór zapachów, za przecudowne edycje limitowane (właśnie taką jest ta wersja z miodem). Żele może nie należą do najwydajniejszych, ale dobrze się pienią i nie przesuszają mojej skóry. 

Jeśli sięgacie od czasu do czasu po żele z Isany, lubicie kwiatowe, lekko słodkie zapachy to koniecznie wypróbujcie tą wersję z żółtą sówką (czyż te opakowania ze sówkami nie są przesłodkie ???  ♥♥♥ ). 

Żelu pozostało mi tylko na kilka użyć, i mimo, że mam spory zapas żeli pod prysznic, chyba kupię kolejne opakowanie, nim wersja ta zniknie z półek sklepowych...


niedziela, 22 listopada 2015

Kobo | transparentny puder mocno matujący

Pewnie posiadaczki cery tłustej (jak ja) poszukują idealnego pudru matującego. W tych poszukiwaniach skusiłam się na zakup pudru z Kobo. Kosmetyk dobił już dna więc to idealna pora na jego recenzję.
Dostępność: Drogeria Natura
Cena: 19,99 zł | 9 g
KWC: klik

Puder znajduje się w solidnym opakowaniu. Z tego co pamiętam to nie spadł mi, a jeśli tak, to opakowanie pozostało w stanie nienaruszonym. Odcień jaki przeważnie wybieram to transparenty, ponieważ idealnie stapia się z każdym odcieniem mojej skóry, czy to latem, czy zimą. 

Puder zaraz po nałożeniu jest trochę widoczny na skórze, jednak po kilku minutach stapia się z nią pozostawiając jedwabiście gładką skórę. Nie jest to płaski mat. Zmatowienie skóry utrzymuje się ok. 3 godzin. Po tym czasie muszę przypudrować nosek :) Zauważyłam, że większość używanych przeze mnie pudrów charakteryzuje się właśnie taką trwałością. Niestety 3-4 godziny to jest max, jeśli chodzi o konieczność poprawek. Mam na prawdę dość mocno przetłuszczającą się skórę. 
Pudru towarzyszył mi dobre 2 miesiące, więc za cenę ok. 12 zł jakie za niego zapłaciłam (promocja -40%) uważam, że nie jest tak źle. Czy do niego wrócę? Możliwe, że tak, ponieważ nie podkreślał mi zmarszczek na czole, nie wchodził w pory, które są dość mocno rozszerzone oraz nie tworzył efektu ciastka, który miałam np. po Rimmelu Stay Matte. 

Oczywiście czekam na Wasze opinie jeśli go używałyście, zawsze jestem ciekawa jak recenzowane przeze mnie kosmetyki sprawdzają się i u Was :)


czwartek, 19 listopada 2015

Dove | mleczko do ciała / skóra sucha

Używanie balsamów weszło już w mój codzienny nawyk. Właśnie niedawno skończyłam dość gęste mleczko do ciała, który idealnie sprawdzał się w chłodniejsze dni.

Opis produktu:

Odżywcze mleczko do ciała Dove do suchej skóry zostało ulepszone, by działać głębiej niż wcześniej. To mleczko do ciała nawilża oraz odżywia powierzchnię skóry przez 24 godziny. Zawiera unikalny DeepCare Complex ze składnikami odżywiającymi naturalnie występującymi w skórze oraz bogatym olejkiem, by pomagać w stopniowej odbudowie naskórka.
Skład: Aqua, Ethylhexyl Cocoate, Cyclopentasiloxane, Glycerin, Paraffinum Liquidum, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Tocopheryl Acetate, Isomerized Linoleic Acid, Helianthus Annuus Hybrid Oil, Sodium PCA, Lactic Acid, Potassium Lactate, Urea, Collagen Amino Acids, Cera Microcristallina, Disodium Phosphate, Parfum, Phenoxyethanol, Methylparaben, Propylparaben, BHT, Pentaerythrityl Tetra-di-t-butyl Hydroxyhydrocinnamate, Alpha-Isomethyl Ionone, Benzyl Alcohol, Butylphenyl Methylpropional, Citronellol, Coumarin, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Limonene, Linalool.

Dostępność: drogerie, markety
Cena: od 14-21 zł | 250 ml, 400 ml
KWC: klik

Disign opakowań bardzo mi się podoba, proste, białe, klasyczne, jak i klasyczny zapach Dove - bardzo przypadł mi on do gustu, który dość długo utrzymuje się na mojej skórze.

Mleczko jak wspomniałam jest dość gęste, może troszkę tępo rozprowadza się na skórze. Należy je wmasować w skórę i dać chwilkę aby się wchłonęło. Mleczko pozostawia na skórze wyczuwalny, tłustawy film, jednak skóra się nie lepi. Jak dla mnie jest to dobry balsam do używania na wieczór, gdy nie musimy za chwilę ubierać się i pędem wychodzić z domu. Osobiście lubię czuć na skórze tę ochronną warstewkę :)

Balsam może nie jest super, hiper kosmetykiem, po który będę lecieć do sklepu jak tylko mi się skończy, jednak muszę przyznać, że Dove dało u mnie radę. Skóra jest odżywiona i nawilżona. A jeśli lubicie klasyczny zapach Dove to nie pozostaje nic innego jak tylko go wypróbować :)


sobota, 14 listopada 2015

Neutral | antyperspirant w kulce

Kulka z Neutral trafiła do mnie dość dawno, gdy na Wizażu załapałam się do testowania nowości, kiedy to marka wchodziła na nasz rynek. Neutral do kosmetyki przeznaczone do wrażliwej skóry, pozbawione parabenów, barwników oraz perfum.
Dostępność: drogerie, markety
Cena: ok. 12 zł | 50 ml
KWC: klik

Antyperspirant ma idealnie leżące w dłoni opakowanie, bardzo wygodnie się nim posługuje. Jest bezzapachowy, więc nie gryzie się z naszym perfumami. 

Jeśli chodzi o działanie, to latem całkowicie się on u mnie nie sprawdził. Szybko zaczynałam się po nim pocić, brzydko pachnieć... Jednym słowem miałam go już wywalić do kosza. Jednak został, a gdy zrobiło się chłodniej znów po niego sięgnęłam i.... jakbym na nowo go odkryła. Jesienią spisywał się wręcz idealnie. Nie było mokrych plam, po całym dniu spod pachy nie wydobywał się nieprzyjemny zapaszek. 

Jeżeli nie macie większych problemów z potliwością oraz poszukujcie czego delikatnego, co nie podrażni nawet po depilacji, warto się za nim rozejrzeć. Jednak, tym z Was, które cierpią jak ja na nadmierną potliwość, kosmetyk ten raczej się nie sprawdzi (no chyba, że teraz gdy jest zimnej na dworze). 



środa, 11 listopada 2015

The Body Shop | bananowy szampon i odżywka

Myśląc o TBS trudno nie wspomnieć bananowego szamponu oraz odżywki do włosów, które są dość popularne w internecie. Na fali tej popularności i ja po nie pobiegłam do sklepu, gdy były w promocji 2 za 1. Niestety wysoka cena, bo pojedynczy kosmetyk kosztuje 27 zł, na pewno nie zachęca do ich kupna w regularnej cenie. 
Dostępność: The Body Shop
Cena: 27 zł | 250 ml
KWC: szampon klik | odżywka klik

Szampon i odżywka są w plastikowych opakowaniach, dość twardych. Niestety butelka od szamponu jest twardsza, więc już od samego początku miałam problemy z wyciśnięciem kosmetyku na dłoń. Konsystencja szamponu jest rzadsza niż odżywki. Zapach jest przecudowny, słodki, ale nie mdlący, jakbyście rozgniotły dojrzałego banana. 
Szampon dobrze się pieni, oczyszcza skórę głowy. Świeżość włosów nie utrzymuje się przez kilka dni (przypomnę, że mam dość mocno przetłuszczające się włosy), ale mimo codziennego używania nie zauważyłam, aby wpłynął on źle na stan mojej skóry głowy. 

Odżywka ułatwia rozczesywanie włosów, nie obciąża ich. Po wysuszeniu są one miękkie i puszyste, bardzo przyjemnie się ich dotyka. Nie jest to bardzo odżywcza i regenerująca odżywka, raczej taka do codziennego stosowania. Zapach kosmetyków utrzymuje się na moich włosach kilka godzin.

Prawdę mówiąc nie wiem, czy warto polecić oba kosmetyki. Mi żadnej krzywdy nie zrobiły, nie zachwyciły mnie też na tyle, bym zaraz po ich wykończeniu biegła po kolejne opakowania do sklepu. Jednak jeśli lubicie testować, lubicie zapach bananów a w The Body Shop trwa akurat promocja typu 2 za 1 lub -50%, to może warto się skusić? Jedyne co, to mogę odradzić Wam ich kupno w regularnej cenie, bo możecie czuć lekki niedosyt... 


...

Dawno mnie tu nie było... :( Niestety ostatnio strasznie brakuje mi czasu, zwłaszcza na prowadzenie bloga. Ostatni post pojawił się prawie dwa tygodnie temu. Oczywiście dziękuję Wam, że mimo tej ciszy nadal tu zaglądacie :D 

Czuję się troszkę zobowiązana, żeby wyjaśnić brak pojawiania się recenzji... Od niedawna, ze względu na problemy z kręgosłupem (praca siedząca daje się we znaki) zaczęłam rehabilitacje, więc po powrocie z pracy i ćwiczeniach po prostu padam na ryjek :) I nie wiem czy tylko ja tak mam, ale jesienią dopada mnie straszna niemoc, chandra czy inaczej mówiąc przemęczenie, na które najlepszym lekarstwem jest ciepły kocyk, książka lub dobry film... Czyli zwykłe nic nie robienie :) 

Niestety jesień to też nie najlepsza pora na robienie zdjęć. Rano ciemno, po powrocie z pracy ciemno, a w wolny weekend cały dzień szaro, buro i ponuro... a mimo, że mam o czym pisać i co zrecenzować, to nie mam kiedy zrobić dobrego zdjęcia. Czasami gdy mam wolny weekend przyjeżdża mój chłopak, który pracuje za granicą, więc jak jest, to cały wolny czas podporządkowuje mu, by jak najwięcej czasu spędzić razem. Najczęściej nie włączam wtedy nawet komputera, więc o czynnym prowadzeniu bloga nie ma nawet mowy. 

Wpisem tym chciałabym tylko wyjaśnić, że nie rezygnuję z prowadzenia bloga. Jeśli miałoby to nastąpić na pewno o tym Was poinformuję. Liczę na Waszą wyrozumiałość w kwestii nieregularnych wpisów, ale dzisiaj siadam i mam nadzieję, że uda mi się napisać kilka recenzji :D 

A na koniec chciałam zaprosić Was jeszcze na Instagram [klik], jeśli jeszcze mnie nie obserwujecie. Jednak wrzucenie zdjęcia nie zajmuje tyle czasu :D więc tam jestem znacznie częściej.



czwartek, 29 października 2015

KOI| rem do rąk

Jakiś czas temu odezwała się do mnie Pani ze Spółdzielni Socjalnej Apacze z pytaniem czy nie chciałabym przetestować wyprodukowanego przez nich kremu do rąk. Spółdzielnia ta wspiera osoby niepełnosprawne, pomaga w znalezieniu pracy. Więcej o ich działalności przeczytacie TUTAJ
Krem mimo niewielkich rozmiarów, dzięki gęstej i zbitej konsystencji jest wydajny. Zapach określony jako unisex na prawdę przypadnie do gustu zarówno kobietą jak i mężczyzną. 
Krem po rozprowadzeniu na skórze, mimo, że jest na bazie masła shea wchłania się nie pozostawiając lepkości, dając uczucie otulenia rąk warstwą ochronną.
Muszę przyznać, że cieszę się iż zgodziłam się na wypróbowanie kremu Koi, który faktycznie koi suchą skórę rąk. Z uwagi na zapach, który niezwykle przypadł mi do gustu sięgam teraz po niego najczęściej. Warto czasem wypróbować coś mało znanego, co przy okazji może pomóc innym, w tym wypadku osobą niepełnosprawnym. Kremy można dostać sklepie internetowym KLIK.

Zachęcam również do odwiedzenia strony na FB -> A-paczki, gdzie możecie znaleźć informacje, np. o tym gdzie stacjonarnie można się zaopatrzyć w krem :)

niedziela, 25 października 2015

L'Oreal | Volume Million Lashes Feline

Jestem po długich i intensywnych testach nowej maskary L'Oreal Feline. Jak każda maskara, z którą miałam do czynienia z tej firmy, po otworzeniu warto odczekać, tydzień a nawet dwa, by maskara zgęstniała. Wtedy nie jest tak mokra i nie skleja rzęs. 
Dostępność: drogerie stacjonarne i internetowe
Cena: 30+58 zł | 9 g
KWC: klik

Maskara ma silikonową szczoteczkę. Ja właśnie taki typ preferuję. Oczywiście jak z każdym nowym tuszem, na początku musimy nauczyć się posługiwać szczoteczką. Wygięta szczoteczka sprawiała mi na początku małe trudności, jednak teraz mogę ładnie wytuszować górne jak i dolne rzęsy. 
Zdjęcie: u góry rzęsy no make-up, na dole umalowane

Tusz nie osypuje się w ciągu dnia, nie odbija mi się na górnej powiece. Fakt czasami ubrudzę się delikatnie przy wykonywaniu makijażu, lecz to bardziej wina mojej nieporadności :)

Małym minusem jest trwałość maskary, a raczej jej super trwałość, ponieważ przy demakijażu, w porównaniu do moich poprzednich maskar, ciężej się ją usuwa z rzęs. Muszę zużyć więcej płatków i płynu micelarnego. 
Rzęsy może nie są jakieś super wow, ale nie są sklejone w trzy nogi pająka. Z czasem gdy tusz zgęstnieje dużo lepiej rozdziela rzęsy. Są one wydłużone i podkręcone. Dlatego nie warto go skreślać zaraz po zakupie i umalowaniu się pierwszy raz :)  A jak wy go oceniacie??? Na rzęsach wg mnie wygląda całkiem dobrze. 


środa, 21 października 2015

ISANA young | żel do mycia twarzy i demakijażu

Jak u większości z Was i u mnie żel do mycia twarzy to podstawa w kosmetyczce. Dzisiaj będzie o tanim i szeroko dostępnym żelu, nowości marki Isana. Jeśli jesteście ciekawe czy warto go kupić zapraszam do dalszej części recenzji :)
Opis producenta: Żel do mycia nie tylko usuwa zanieczyszczenia i pozostałości po makijażu. Delikatnie i dokładnie pomaga także w pozbyciu się makijażu oczu, nie powdując przy tym ich podrażnienia.

Skład: Aqua, Coco-Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Alcohol Dent., Acrylates/10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Caprylyl/Capryl Glucoside, Sodium Benzoate, Sodium Chloride, Glycerin, Parfum, Sodium Hydroxide, Propylene Glycol, Disodium EDTA, Butylphenyl Methylpropional, Benzyl Salicylate, Alcohol, Rubus Idaeus Fruit Extract, Tris (Tetranethylhydroxypiperidinol) Citrate, Passiflora Edulis Fruit Extract, Potassium Sorbate, CI 16035, CI 60730.

Dostępność: Rossmann
Cena: 7,49 zł | 150 ml

Żel znajduje się w miękkiej tubce, z której mimo gęstej konsystencji, łatwo go wydobyć. Zapach jest dość mocny, słodki i kwiatowy. W czasie mycia nie pieni się mocno, ale delikatnie rozsmarowuje się na skórze.

Jeżeli chodzi o demakijaż, twarzy jak i oczu, to muszę przyznać, że radzi sobie z tym świetnie. Podkład i resztki maskary usuwane są całkowicie. Żel nie podrażnia skóry, ani oczu. 

Gdy dostałam żel do testowania, zaczęłam używać go rano i wieczorem. Niestety moja skóra po jakimś czasie stała się bardziej ściągnięta po umyciu. Mimo, że posiadam tłustą skórę, zrezygnowałam z niego w porannej toalecie, to i tak czasami mam uczucie mocnego napięcia i suchości skóry. W większości opinii jakie czytałam na jego temat, dziewczyny pisały, że nie żel ich nie wysusza a nawet pozostawia nawilżoną skórę... Jednak jak to z kosmetykami bywa, warto sprawdzić to na własnej skórze, bo u mnie żel działa zbyt mocno przesuszająco... 

Ciekawa jestem czy miałyście już z nim styczność i jakie wywarł na Was wrażenie. Koniecznie napiszcie czy i Was delikatnie przesusza, czy tylko ja jestem taka dziwna?? :)

niedziela, 18 października 2015

Estemedis | skarpetki złuszczające

Kupując w Biedronce skarpetki złuszczające nieznanej firmy bardzo obawiałam się efektów, a właściwie ich barku. Niestety posiadam stopy, na których dość szybko skóra na piętach robi się sucha i twarda. Brak mi jeszcze nawyku, aby przy codziennym myciu sięgać po tarki czy pumeksy i szorować moje pięty, dlatego idealnym wybawieniem są właśnie dla mnie skarpetki tego typu. Jeszcze nigdy nie udało mi się uzyskać tak miękkich i gładkich stóp, nawet pięt, za pomocą przyrządów manualnych. 

Dostępność: Biedronka
Cena: 10 zł

Opakowanie zawierało tradycyjnie dwie foliowe skarpety nasączone płynem złuszczającym. Akurat te były chyba jednymi z największych jakie miałam, więc nawet mężczyzna z dużymi stopami, nie miałbym problemu, żeby je ubrać. Ja nakładam je, owijam taśmą, tak aby przylegały one do stopy, nakładam na to grube skarpetki i siadam pod kocyk :) Zawsze trzymam je maksymalną ilość czasu, czyli 90 minut. Po tym czasie zdejmujemy skarpety i dokładnie myjemy stopy. 
Proces złuszczania zaczął się już 3 dnia. Skóra zaczyna schodzić najpierw z pomiędzy palców, później z "podeszwy", a już na koniec z wierzchu stóp. Po około tygodniu mogę się cieszyć mięciutkimi i gładkimi stópkami. 

Bardzo żałuję, że nie kupiłam więcej tych masek w Biedronce, gdy były dostępne, ponieważ jak to z większością kosmetyków u nich, były "rzucone" w czasie trwania jednej z gazetek urodowych i już ich nie ma... Więc jeśli jeszcze gdzieś zobaczycie je, nie wahajcie się ich zakupić. Efekty na prawdę są i nie odbiegają od droższych masek złuszczających do stóp. 


czwartek, 15 października 2015

Lirene | żel + oliwka pod prysznic / oliwka z bawełny

O żelu z Lirene z dodatkiem oliwki miałyście już możliwość poczytać zarówno w ulubieńcach latach, jak i denku z września. Wspominałam tam o jego cudownym zapachu, który osobiście uwielbiam. Niestety chciałabym poświęcić nieco miejsca na recenzję, troszkę z innej strony... już nie tak pozytywnej.
Opis producenta: 
Poczuj się komfortowo i pięknie!
DOSKONAŁA PIELĘGNACJA - Żel intensywnie nawilża nadając skórze miękkość i zdrowy wygląd. Dzięki zawartości olejku z bawełny wzmacnia barierę naskórka oraz hamuje utratę wody i jednocześnie chroni skórę przed wysuszeniem. Właściwości odżywcze poprawiają kondycję skóry, a specjalnie dobrane składniki sprawiają, że żel zostawia na skórze warstwę ochronną.
PRZYJEMNE CHWILE - Delikatny, przyjemny zapach zapewnia uczucie relaksu i odprężenia.
POTWIERDZONA SKUTECZNOŚĆ - Bezpośrednio po zastosowaniu żelu 85% badanych odnotowało poprawę nawilżenia skóry, a u 85% skóra stała się bardziej delikatna i miękka w dotyku.

Skład:  Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, PEG-7 Glyceryl Cocoate, PEG-18 Glyceryl Oleate/Cocoate, Paraffinum Liquidum, Gossypium Herbaceum (Cotton) Seed Oil, Methylchloroisothiazolino ne, Methylisothiazolinone, Parfum, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional, Hexyl Cinnamal, Linalool, Benzyl Alcohol,  Citronellol 

Dostępność: drogerie, markety, sklepy internetowe
Cena: od 7 zł | 250 ml
KWC: klik

Żel zabrałam ze sobą na wakacje. Pomyślałam, że skoro zawiera oliwkę, idealnie nada się do opalonej i przesuszonej skóry. Oczywiście po opalaniu starałam się nakładać wieczorem balsam, jednak wiadomo jak to na wyjeździe bywa... Cały dzień na plaży, wieczorem drink i kładziemy się spać dość późno. Moja opalona skóra, była dość kapryśna i używanie balsamu było wtedy koniecznością, i niestety gdy zapomniało mi się o tym, zauważyłam, że po kąpieli mam pełno suchych skórek. Żel na pewno nie nawilża tak dobrze jak obiecuje producent. Co do jego właściwości myjących nie mam żadnych zastrzeżeń. Dobrze się pieni, jest wydajny a zapach utrzymuje się jakiś czas na skórze.

Czytając opis producenta chyba każda z nas by się na niego skusiła? Tak jak widzicie, często to co wypisują producenci by zachęcić nas do kupna, można wsadzić między bajki... A przy zakupach warto kierować się zdrowym rozsądkiem, bo żel jest do mycia, a od nawilżania skóry są kosmetyki temu dedykowane :)

niedziela, 11 października 2015

Kiehl's | Creamy Eye Tretment with Avocado - krem pod oczy z awokado

Uważam, że w pielęgnacji twarzy jednym z najważniejszym kosmetyków jest krem pod oczy. To właśnie te okolice najwcześniej wskazują na upływ czasu... Dobry krem pod oczy potrafi czasami zdziałać cuda :D
Opis producenta:
  • silnie działająca kuracja powstrzymująca działanie czasu, do delikatnej skóry wokół oczu
  • nieprzemieszczająca się formuła, zostaje dokładnie w miejscu nałożenia pod oczami
  • zawiera witaminę A, olejek z awokado i kwasy tłuszczowe nawadniające skórę
  • zostawia skórę nawilżoną i miękką, zwalcza suchość i trwale odżywia
  • bezzapachowy, bez barwników
  • testowany dermatologicznie
Skład: Water, Butyrospermum Parkii/Shea Butter, Butylene Glycol, Tridecyl Stearate, Isodecyl Salicylate, PEG-30 Dipolyhydroxystearate, Tridecyl Trimellitate, Persea Gratissima/Avocado Oil, Isocetyl Stearoyl Stearate, Propylene Glycol, Dipentaerythrityl Hexacaprylate/Hexacaprate, Sorbitan Sesquioleate, Magnesium Sulfate, Phenoxyethanol, Hydrogenated Castor Oil, Sodium PCA, Ozokerite, Methylparaben, Tocopheryl Acetate, Disodium EDTA, Isopropyl Palmitate, Copper PCA, Ethylparaben, Isobutylparaben, Propylparaben, Zea Mays/Corn Oil, CI75130/Beta-Carotene

KWC: klik

Cena kemu za 15 ml może zniechęcić. Na truskawce krem kosztuje 155 zł, w sklepie stacjonarnym (jedyny w Warszawie) 109 zł lub 119 zł. Na szczęście istnieje strefa bezcłowa i mi udało się go zakupić za niecałe 85 zł. Opakowanie nie jest eleganckie ale skrywa w sobie gęsty, bezzapachowy krem o lekko pistacjowym kolorze. Formuła kremu sprawia, że krem najlepiej aplikować delikatnie go wklepując. Pod wpływem ciepła palców krem staje się bardziej wodnisty. 
Krem jest treściwy, dlatego używam go jedynie na noc. Zostawia lekko tłustawą warstwę, jednak większość jest wchłaniania przez skórę. Skóra w wokół oczu jest zdecydowanie lepiej nawilżona, odżywiona i bardziej napięta, Zmarszczki mimiczne są mniej widoczne. Krem nie podrażnił mi oczu, możliwe że faktycznie ma nieprzemieszczającą się formułę :) 

Od jakiegoś czasu próbowałam przekonać moją młodszą siostrę aby zaczęła stosować kremy pod oczy. Szło mi dość opornie, dopóki nie dałam jej sporej próbki z mojego opakowania kremu Kiehl's (muszę tu dodać, że krem jest bardzo, bardzo wydajny). Po kilku tygodniach krem jej się skończył i poprosiła, abym kupiła jej cały słoiczek. Więc jak widzicie skuteczność kremu potwierdzam nie tylko ja :) 

Nivea | lekki mus do pielęgnacji ciała - dzika malina i biała herbata

Dzisiaj kolejna recenzja kosmetyków, które otrzymałam w ramach testowania w Klubie Przyjaciółek Nivea. Tym razem otrzymałam dwie wersje zap...