niedziela, 29 czerwca 2014

czerwiec ZAKUPY

Pogoda pod koniec czerwca niestety nie rozpieszcza. U mnie od rana jest szaro, buro i ponuro. Do tego pada deszcz... Dlatego dla poprawy humoru zabrałam się za post z czerwcowymi nowościami kosmetycznymi :) 
W Superpharm jakoś na początku miesiąca była promocja -50% na takie marki jak Dermedic i Eucerin. Z Dermedic skusiłam się na serum nawadniające oraz zwężające pory, oba kosztowały w okolicy 24 zł. Na serię Hyaluron-filler z Eucerin czaiłam się już jakiś czas, ale kosmetyki nawet na promocji były dość drogie, więc teraz po prostu musiałam je kupić, bo pewnie szybko taka promocja się nie powtórzy. Kupiłam całą serię: krem na dzień dla skóry normalnej i mieszanej (45 zł), krem na noc (53,50 zł) oraz krem pod oczy (44 zł).
W tym samym czasie była również promocja na wszystkie peelingi i wybrałam Ziaję Sopot Spa. Niestety nie zachowałam paragonu a ceny nie pamiętam... ale to było chyba -40% od ceny wyjściowej.
Natomiast na ostatniej promocji, o której informowałam na instagramie skusiłam się na masło otulające z Tołpy (20 zł).
Gdy pojawiła się informacja, że w Hebe dostępne są już szczotki Tangle Teezer dostałam informację, że na merlin.pl też się one pojawiły i kosztują 22,99 zł (promocja nadal aktualna). Wybrałam klasyczną wersję, ponieważ wersja kompaktowa nie jest zbyt wygodna na co dzień. Do koszyka wrzuciłam (przy okazji) maskę do włosów Absolut Repair z L'Oreal (34,99 zł).
Po wypróbowaniu kosmetyków z Bielendy dostępnych w czasie ostatniej gazetki kosmetycznej w Biedronce, pobiegłam czym prędzej dokupić każdej wersji i masła i peelingu. Cena jednej sztuki to 3,99 zł. Zapachy są obłędne :) Kupiłam również duże płatki kosmetyczne (ok. 6 zł).
W Naturze w poprzedni tydzień była obniżka -40% na wszystkie peelingi. Wybrałam cukrowy peeling z Hean, za który zapłaciłam niecałe 6 zł. A będąc w Carreforze na zakupach przypomniałam sobie, że dziewczyny informowały, że pojawiły się tam skarpetki złuszczające za niecałe 11 zł :) oczywiście kupiłam je i ja...
Poprzedni katalog (nr 8) z Avonu jakoś nie zaciekawił mnie i kupiłam nawilżający żel glistnik i woda źródlana do oczyszczania twarzy (2,99 zł) a maseczka do włosów z rzodkwią trafiła do mnie przez przypadek (niechcący kliknęły mi się w zamówieniu 2 sztuki zamiast jednej; cena ok. 7 zł).

Zakupów, mało, nie mało - trudno powiedzieć :) Ale z pewnością będzie co testować i zużywać. 

piątek, 27 czerwca 2014

Auriga Flavo-C serum 8%

O serum z 8% zawartością witaminy C słyszał już prawie każdy. Większość opinii jakie czytałam o nim były oczywiście pozytywne i to głównie one spowodowały, że i ja sięgnęłam po ten kosmetyk. 
OPIS PRODUCENTA
WSKAZANIA:
-dla osób ok. 25-go roku życia, aby opóźnić pojawienie się pierwszych zmarszczek, 
-w przypadku już istniejących zmarszczek, oraz innych oznak starzenia się skóry takich jak utrata elastyczności, plamy barwnikowe, 
-dla palaczy, osób przebywających często w klimatyzowanych pomieszczeniach, w warunkach miejskich, aby wzmocnić procesy naprawcze skóry,
-w przypadku skóry zniszczonej słońcem.

SKŁAD: Propylene Glycol, Aqua, Gingko Biloba Extract, Ascorbic Acid, Polysorbate 20, Imidazolidynyl Urea, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Butylparaben

EFEKTY:
Spektakularne rozświetlenie skóry, dodanie skórze blasku, wygładzenie i spłycenie zmarszczek, prewencja przeciwzmarszczkowa dzięki ograniczeniu działania wolnych rodników, wzmocnienie naczyń krwionośnych.

Dostępność: apteki
Cena: od. 50 zł | 15 ml
KWC: klik
Serum posiada szklane opakowanie z pipetą, która świetnie nabiera porcję serum, jest odpowiednio długa i nawet przy końcu nie ma problemu z jego wydobyciem. Zapach, troszkę słomkowo-sianowy, ale o dziwo przyjemy, kolor brązowawy. 

Serum ważne jest przez 3 miesiące od pierwszego otworzenia. Stosowałam je raz dziennie na noc i bez problemu zużyłam je w takim okresie. Mimo oleistej konsystencji jest bardzo wodniste, dzięki czemu niewielka ilość wystarczy na posmarowanie twarzy. Jednak ta wodnista konsystencja ma też jeden minus - serum dość ciężko się nakłada, ponieważ kropla naniesiona bezpośrednio na twarz szybko z niej spływa. Dlatego ja odpowiednią ilość serum umieszczałam w zagłębieniu dłoni i palcami wsmarowywałam w twarz, a resztę rozcierałam między dłońmi i wmasowywałam w szyję.

Posiadaczki tłustej skóry pragnę przestrzec, ponieważ serum mimo, że błyskawicznie się wchłania pozostawia skórę mega błyszczącą się. Makijaż nawet dobrze utrwalony, szybciej schodził a nieestetyczne błyszczenie szybko przebijało, nawet przez dobrze matujący puder. Dlatego ja używałam je jedynie na noc.
Serum nie podrażniło skóry oraz nie spowodowało jej zapchania. 

Kupując serum nie byłam nastawiona na efekt wow! I faktycznie gdyby tak było to mogłabym czuć się troszkę zawiedziona. Serum nie sprawiło by moje pory były zmniejszone, a zmarszczki wygładzone, jednak czuję, że do tego kosmetyku będę wracać. Pewnie jesteście ciekawe dlaczego??? A to dlatego, że mimo, że ostatnimi czasy nie sypiam zbyt długo, bo ok. 5-7 godzin, chodzę przemęczona a mimo tego dostaję komplementy, że ładnie i "świeżo" wyglądam. I faktycznie tak jest. Koloryt skóry jest bardziej ujednolicony, skóra rozjaśniona i odżywiona. Po prostu jakby dostała kopa! :) 

Oczywiście po tym jak serum z 8% zawartością witaminy C się u mnie całkiem dobrze spisało, zaopatrzyłam się już w wersję Forte, która chyba w sam raz sprawdzi się w okresie jesienno-zimowym, gdy skóra staje się szara i smutna. 

Jeżeli urzywałyście, którąś wersję serum z Aurigii koniecznie piszcie w komentarzach o swoich przemyśleniach na ich temat. A może polecacie jakieś inne kosmetyki z witaminą C???

wtorek, 24 czerwca 2014

Wellness&Beauty lotion do rąk - mleczko migdałowe i ekstrakt z bambusu

Kremu do rąk używam bardzo często, może nie widać tego po zużyciach, a to dlatego, że mam kilka kremów w użyciu - a to jeden w pracy, w samochodzie, w torebce, przy łóżku itd. Ale dzisiaj chciałabym wspomnieć o lekkim kremie Wellness&Beauty, który dość niedawno zagościł w naszych Rossmannach. 
Dużą zaletą kremu jest opakowanie z pompką. Po umyciu dłoni, ciach jedna pompka i nasze dłonie są nawilżone. Czasami należy uważać, bo krem potrafi dość mocno prysnąć i nie w tym kierunku, w którym się spodziewamy :) Buteleczka ma dość prosty i elegancki wygląd i ładnie prezentuje się na umywalce w łazience. Krem jest wydajny, bo jedna pompka wystarcza mi na posmarowanie dłoni.

Krem ma przecudowny, słodki i uzależniający zapach. Za każdym razem, co na niego spojrzę to odczuwam nagłą potrzebę posmarowania nim dłoni, a dzięki temu, że krem mega szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy, i mogę bez obaw powrócić do wszystkich wykonywanych zadań. 
Jeśli chodzi o działanie nawilżające to niestety posiadaczki suchej skóry rąk mogą być zawiedzione. Jak dla mnie jest to właśnie taki bardzo lekki krem na dzień, który nie tłuści rąk a jedynie delikatnie je chroni między kolejnymi myciami pozostawiając skórę miękką i wygładzoną.

Dostępność: Rossmann
Cena: ok. 12 zł | 250 ml
KWC: klik

Z kremu Wellness&Beauty jestem zadowolona. Po pierwsze oczarował mnie zapach, a po drugie, krem bardzo szybko się wchłania i spokojnie mogę wrócić czy to do pracy przed komputerem czy w jakiejkolwiek "domowej". Więc jeśli szukacie lekkiego kremu na dzień warto spojrzeć na nowość z Wellness&Beauty :) Oczywiście jeżeli go macie napiszcie co o nim myślicie :)

niedziela, 22 czerwca 2014

Perfecta Extra Slim - wypełniająco-modelujące serum do biustu

Po tym jak serum z Eveline zdziałało cuda na moim biuście postanowiłam wypróbować kosmetyki tego typu oferowane przez inne firmy i tak wybrałam serum z Perfecty, które udało mi się kupić w CND za nieco ponad 7 zł. 
Skład: Aqua, Caprylic/Capric Trigliceride, Isodecyl Neopentanoate, Dimethicone, Hydroxyethyl Acrylate/Sodium Acrylmethyl Taurate Copolymer, Glyceryl Stearate, Steareth-25, Ceteth-20, Stearyl Alcohol, Glycerin, Hydrolyzed Adansonia Digitata Extract, Butylene Glycol, Artemisia Abrotanum Extract, Kigelia Africana Fruit Extract, Sodium EDTA, Ethylparaben, Methylparaben, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, BHA, Parfum.
Serum znajduje się w tubie o poj. 150 ml co patrząc na jaki obszar naszego ciała jest przeznaczony, to pojemność wręcz ogromna. Taki kosmetyk starcza mi niemal na prawie roku, prawie codziennego używania. Konsystencja serum jest bardzo lekka, szybko się wchłania nie pozostawiając lepkiej warstwy. Zapach jest przyjemny i nawet po tak długim czasie używania nie znudził mi się i nie drażni.

Dostępność: drogerie sieciowe i osiedlowe, hiper- i markety
Cena:  ok. 13 zł | 150 ml
KWC: klik

Niestety serum z Perfecty nie jest tak dobre jak to z Eveline. Skóra nie jest po nim nie jest ani napięta, ani jędrna. Jest nawilżona i wyrównana - wydaję mi się, że gdybym smarowała piersi zwykłym balsamem efekt były taki sam. Dlatego też, do tego kosmetyku na pewno nie powrócę i nie mogę go polecić. Możliwe, że przy mniejszych biustach kosmetyk bardziej się sprawdzi. Jeśli je miałyście i macie inne zdanie na jego temat śmiało piszcie w komentarzach :) 

czwartek, 19 czerwca 2014

Wiosenni ulubieńcy

Lato zbliża się wielkimi krokami, więc pora na podsumowanie wiosny i kosmetyków, które wtedy sobie szczególnie upodobałam. Część z nich doczekała się swojej osobnej recenzji na blogu, a część pojawi się na pewno w niedalekiej przyszłości, ponieważ rzeczy te zasługują na osobne posty.
Jeżeli używałyście, któregoś z tych kosmetyków koniecznie napiszcie czy polubiłyście je choć trochę jak ja czy wręcz przeciwnie... Do części z tych kosmetyków na pewno będę powracać, bo nie wyobrażam sobie, by przez dłuższy czas mogło ich brakować w mojej kosmetyczce :)

wtorek, 17 czerwca 2014

Rival de Loop - preparat do demakijażu

Jadąc do Kopenhagi potrzebowałam płynu do demakijażu, jednak nie chciałam przelewać kolejnego kosmetyku w podróżną butelkę, dlatego zdecydowałam się zabrać ze sobą płyn z Rival de Loop, który ma idealną "samolotową" pojemność 100 ml.
Opakowanie jest bardzo estetyczne, wykonane z matowego plastiku. Dozując płyn na wacik nic nie wylewa się nam na boki. Kosmetyk jest nieperfumowany, jednak zapach jest delikatnie wyczuwalny. 

Dostępność: Rossmann
Cena: ok. 7 zł | 100 ml (na promocji ok. 4 zł)
KWC: klik

Płyn może nie jest wybitnym kosmetykiem w tej kategorii, ale całkiem dobrze radzi sobie z usuwaniem tuszu z rzęs, choć czasami resztki musiałam domywać żelem. Z mocnym lub wodoodpornym makijażem raczej sobie nie poradzi. Przy zmywaniu maskary radzę przytrzymać wacik dłuższą chwilę przy oku, by preparat miał szansę dobrze rozpuść tusz - w przeciwnym razie wszystko może zacząć się po prostu rozmazywać. 

Obawiałam się, że płyn będzie mnie szczypał w oczy, jednak nic takiego się nie działo, nawet gdy dostało się go trochę do środka. Na co dzień nie używałam go do zmywania makijażu z twarzy, jednak nie zauważyłam, aby skóra była w jakiś sposób podrażniona czy dziwnie napięta. Nie podrażniał również wrażliwej skóry w okół oczu. 

Czy wrócę do tego kosmetyku? Raczej nie, ponieważ uwielbiam płyny micelarne, ale nie żałuję wydanych pieniędzy na ten płyn. Przetestowałam, zaspokoiłam swoją ciekawość i pora na nowe wyzwania :)
Jeżeli używałyście, koniecznie piszcie jak płyn do demakijażu z Rival de Loop sprawdzał się u Was.

niedziela, 15 czerwca 2014

Uroda - Melisa krem silnie nawilżający

Mimo, że krem posiadam już od jakiegoś czasu, recenzja pojawia się dopiero teraz. Bardzo chciałam wierzyć w to, że krem się u mnie sprawdzi, dlatego robiłam do niego aż pięć podejść. Niestety, ale krem nie wykorzystał ani jednej szansy jaką mu dawałam...
Krem zamknięty jest w zgrabnym, plastikowym opakowaniu. Zapach jest dość specyficzny, lekko ziołowy, ale nie drażniący. Konsystencja jak dla mnie jest troszkę za ciężka i krem używałam jedynie na noc, ponieważ wzmagał on świecenie się mojej tłustej skóry.
Tak jak wspomniałam na początku dałam mu kilka szans, jednak za każdym razem było to samo. Twarz posmarowana na noc faktycznie była miękka i nawilżona, jednak już po jednej aplikacji krem zapychał mi strasznie skórę, pojawiały się drobne wypryski jak i podskórne gule. Po doprowadzeniu skóry do porządku, sprawdzałam czy aby faktycznie to krem przyczyniał się do pogorszenia stanu skóry (wiadomo, że w różnej fazie cyklu wypryski i tak się pojawiają) i po kolejnej aplikacji historia się powtarzała. 

Dostępność: drogerie, supermarkety
Cena: ok. 6 zł | 50 ml
KWC: klik

Jak widzicie, krem okazał się kolejnym bublem w mojej kosmetyczce. Ostatnio coś ich dużo się u mnie pojawia (niestety). Jeżeli używałyście tego kremu, koniecznie napiszcie czy i u Was powodował wysyp, a może wręcz przeciwnie sprawdził się i go polubiłyście??? 

środa, 11 czerwca 2014

majowy PROJEKT DENKO

W końcu post z majowymi zużyciami. Poszłoby tak dalej to pojawiliby się oni na koniec czerwca :) Ale nie wiem czy i Wam, czas przecieka między palcami??? Nim się nie obejrzę a kolejne miesiące mijają w zastraszającym tempie. 
Yves Rocher żel pod prysznic | brzoskwinia: zapach żelu jest po prostu obłędny, bardzo smakowy :) Wydaje mi się, że gdy moje zapasy żelowe się uszczuplą to sięgnę po pełnowymiarowe opakowanie. Żel doskonale się pieni i odświeża. 

Dove otulający żel pod prysznic | migdał /recenzja/: relaksujący zapachem żel idealny na chłodniejsze wieczory. Dzięki kremowej konsystencji żel nie wysusza skóry, pozostawia ją miękką i pachnącą. Żele z Dove są dla mnie chyba "najulubieńsze" jeśli chodzi o tę kategorię kosmetyków :)
Następca: Be Beauty żel z mleczkiem migdałowym

Isana żel pod prysznic | żurawina & biała herbata /recenzja/: jak na razie mój faworyt zapachowy jeśli chodzi o żele z Isany. Bardzo żałuję, że była to seria limitowana (liczę, że tej zimy też się pojawi - pliska Rossmannie!!!). Żele tanie, może niezbyt wydajne, ale nie przesuszają mojej skóry - żadnych większych oczekiwań nie mam od tych produktów.
Następca: Avon Senses Passion

Adidas antyperspirant Cool&Care /recenzja/: dość skuteczny antyperspirant, pewnie sięgnę kiedyś po inny wariant zapachowy.
Następca: Dove Go Fresh
Isana odżywka do włosów | babassu: odżywka idealnie wygładza włosy, świetnie się rozczesują. Po wysuszeniu są miękkie w dotyku i bardzo ładnie się układają. Niestety jak to bywa z kosmetykami idealnymi została wycofana z Rossmanna (buu!).

Alterra odżywka do włosów | morela & pszenica: kolejna odżywka, która nie jest już dostępna... Włosy całkiem dobrze się po niej rozczesują, nie puszą się. Nie jest to może hit wśród odżywek, ale cieszę się, że miałam możliwość jej wypróbowania. Następne i zarazem ostanie opakowanie już w użytku. 

Farmona Radical suchy szampon /recenzja/: przyzwoity kosmetyk w dobrej cenie. Ratował moje włosy w kryzysowych momentach :)
Następca: Batiste do włosów ciemnych

Syoss szampon regenerujący: używałam go sporadycznie będąc w domu rodzinnym. Miał dość specyficzny zapach, dobrze oczyszczał skórę głowy i włosy, nie obciążał ich. Jednak przy częstszym używaniu może podrażnić skórę głowy.
Oeparol Hydrosense płyn micelany /recenzja/: miłości z tego nie będzie. Płyn średnio radził sobie z usunięciem makijażu, zwłaszcza oczu, i czasami podrażniał powieki. 
Następca: Rival de Loop płyn do demakijażu i Be Beauty płyn micelarny

Spirytus salicylowy kosmetyczny: używam go sporadycznie, do dezynfekcji skóry po manualnym oczyszczaniu skóry (ładnie powiedziane...)

Garnier Hydra Adapt sorbet matujący /recenzja/: bardzo średni krem do skóry tłustej i mieszanej, żeby nie powiedzieć, że kiepski. Ani nie matuje dobrze (skóra bardzo szybko zaczyna się świecić), ani nie nawilża w odpowiednim stopniu. Długo go męczyłam, ale w końcu się udało!
Następca: Siarkowa Moc krem matujący
Vichy Neovadiol Gf: miałam wrażenie, że krem naszpikowany jest silikonami do granic możliwości... Używałam na noc, ponieważ jest to dość treściwy krem.

L'Occitane krem do rąk: cieszę się, że miałam możliwość wypróbowania próbki, po pewnie bym sobie pluła w brodę, gdybym wydała na 30-mililitrowy krem 30 zł. Nie nawilżał super rąk i dość długo się wchłaniał.

Płatki kosmetyczne - Carea - ulubione oraz "duńskie" (kupione w czasie pobytu w Kopenhadze) - jednym słowem badziew (dostępny tam w Netto). Rozwarstwiają się, zostawiają kłaczki i paproszki. Więc jeśli wybieracie się do Danii i nie chcecie wydawać 10 zł na porządne waciki warto zabrać zapas ze sobą z Polski :)

I na tym kończymy podsumowanie zeszłego miesiąca :) 

niedziela, 8 czerwca 2014

Nie mam się w co ubrać... Uzupełnienie szafy :)

Ostatni post ze zbiorczymi zakupami ciuchowymi pojawił się dość dawno temu (klik i klik). Z racji zbliżającego się lata poczyniłam niewielkie zakupy, ponieważ doszłam do wniosku, że tak na prawdę nie mam się w co ubrać, choć szafa pęka w szwach :D 
Zakupy zaczęły się od poszukiwania szortów. Potrzebowałam takich, które założyłabym do pracy oraz jeansowych. Na szczęście znalazłam to co chciałam.
Podobają mi się luźne spodnie (wyglądają jak spodnie od piżamy), ale w większości wyglądałam po prostu źle ponieważ mam masywne nogi. Jednak ciągle miałam nadzieję, że w końcu znajdę coś dla siebie... Bardzo długo szukałam również spodni w kolorze butelkowej zieleni i tak będąc nad morzem, trafiłam do Butiku. Akurat obowiązywała promocja -30% i kupiłam coś jeszcze :)
W zeszłym tygodniu ruszyły wolnymi krokami wyprzedaże. Z Mohito nie mogłam wyjść bez długiej bluzy z  wytłoczonym motywem róży. 
A na koniec coś, co kupiłam całkiem przypadkiem :)
Mam nadzieję, że zdjęcia ciuchów na wieszaku Wam nie przeszkadzają - wiem, że tak pokazane nie dodają im uroku :) Dajcie znać na co będziecie polować na wyprzedażach, bo ja jeszcze planuję kupić czarne, proste sandałki. 

piątek, 6 czerwca 2014

Isana - żel pod prysznic limonka&mięta

Marka Isana jak co sezon wprowadza do swojego asortymentu zapachy limitowane i tym razem możemy wypróbować orzeźwiający zapach limonki połączonej z miętą. 
Dostępność: Rossmann
Cena: ok. 3 zł | 300 ml
Osobiście bardzo lubię żele z Isany. Są dostępne w każdym Rossmannie i jest to chyba najtańsza opcja wśród tego rodzaju kosmetyków. Żel jest dość wydajny, dobrze się pieni i nie wysusza skóry. Akurat ta opcja zapachowa nie przekonała mnie za bardzo do siebie, bo przypomina mi zapach cytrynowego mleczka do czyszczenia... Nie piłam mojito, a spotkałam się z opinią, że żel bardzo przypomina ten zapach. 

Na swojej liście mam jeszcze kilka wersji zapachowych do wypróbowania, ale bardzo żałuję, że limitka żurawina i biała herbata nie weszły do stałego asortymentu :(

środa, 4 czerwca 2014

Tonik pichtowy - czy rzeczywiście działa???

Planowałam, żeby dzisiaj zrobić projekt denko, jednak ostatnimi czasy po pracy czuję się po prostu "wypluta" i najchętniej po obiedzie nurkuję pod ciepłym kocykiem :) Z racji tego, denko pojawi się w weekend a dzisiaj napiszę o moich przejściach z tonikiem pichtowym. 

O "dziadzie" tym przypomniałam sobie w trakcie porządków. Odkopałam go z czeluści mojej kosmetycznej szafeczki... 

Nie będę pisać już o jego właściwościach, bo sporo podstawowych informacji znajdziecie bez problemu na innych blogach, a pewnie większość z Was i tak już o nim słyszała. 

Ale zacznijmy od początku... Zaczęło się oczywiście od przeczytania pochlebnych opinii na temat tego toniku na innych blogach. Jako, że od kiedy pamiętam mam problem z zaskórnikami, to czym prędzej poleciałam do apteki po olejek pichtowy i petroleum D5 (nafta destylowana). Mieszamy je w proporcji 1:4 (10 ml olejku + 40 ml nafty). Uzyskujemy dwufazowy tonik, który przed użyciem należy wstrząsnąć. 

Przechodząc do działania - niestety tonik po prawie 3 miesiącach używania nie zrobił nic z moją skórą, ani dobrego, ani złego (na szczęście). Za każdym razem gdy przecierałam twarz, wacik był zupełnie czysty. Nawet gdy mocno tarłam skórę, bo w pewnym momencie zgłupiałam - dziewczyny pokazują brudne waciki, i że niby tonik wyciąga całe to ustrojstwo, a u mnie nic. Wągry miały się bardzo dobrze i zostały na swoim miejscu... a tonik poszedł w zapomnienie (oczywiście do momentu zrobienia porządków...). 

Muszę jeszcze nadmienić, że codziennie musiałam się wręcz zmuszać, żeby go używać, ponieważ ma bardzo mocny zapach, aż kręci w nosie i oczach. Co prawda jest to taki leśno-sosonowy zapach, ale trochę tego lasu w nim za dużo. 
Jeżeli macie za sobą przygodę z tonikiem pichtowym koniecznie piszcie jak się u Was ta metoda walki z zaskórnikami skończyła :) 

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Facelle - pianka do higieny intymnej

Jeśli obserwujecie mnie na INSTAGRAMIE (KLIK), to z pewnością widziałyście, że weekend spędziłam nad naszym polskim morzem, stąd (znów) kilkudniowa przerwa w publikowaniu postów. Dzisiaj szybciutko nadrabiam zaległości :)

W podróży cenię kosmetyki typu 2w1, które zajmują mało miejsca i możemy wykorzystać na kilka sposobów. Piankę do higieny intymnej używam zgodnie z jej przeznaczeniem, ale stosuję ją również do mycia twarzy, zwłaszcza gdy mam problem ze ściągniętą lub podrażnioną skórą. W obu przypadkach sprawdza się idealnie i już w zapasie mam kolejne opakowanie.
Pianka zamknięta jest w nieprzezroczystym opakowaniu, jednak pompka z łatwością się odkręca, więc spokojnie możemy kontrolować stopień zużycia. Mimo, że jedna wyciśnięta pompka kosmetyku to za mało na umycie okolic intymnych czy też twarzy i wyciskam zazwyczaj 2-3, to jest ona bardzo wydajna. Używam ją już od dwóch miesięcy i jeszcze spokojnie wystarczy na kolejny. 
Pianka ma bardzo delikatny zapach. Nie powoduje powstania żadnych podrażnień czy też uczuleń. Twarz po umyciu pianką nie jest ściągnięta, powiedziałabym, że jest lekko nawilżona i miękka w dotyku.

Dostępność: nie dostępna w regularnej sprzedaży
Cena: 5 zł | 150 ml
KWC: klik

Niestety pianka nie jest już dostępna w Rossmannie. Jak szybko się pojawiła, tak szybko z niego zniknęła. A szkoda...

Nivea | lekki mus do pielęgnacji ciała - dzika malina i biała herbata

Dzisiaj kolejna recenzja kosmetyków, które otrzymałam w ramach testowania w Klubie Przyjaciółek Nivea. Tym razem otrzymałam dwie wersje zap...