Planowałam, żeby dzisiaj zrobić projekt denko, jednak ostatnimi czasy po pracy czuję się po prostu "wypluta" i najchętniej po obiedzie nurkuję pod ciepłym kocykiem :) Z racji tego, denko pojawi się w weekend a dzisiaj napiszę o moich przejściach z tonikiem pichtowym.
O "dziadzie" tym przypomniałam sobie w trakcie porządków. Odkopałam go z czeluści mojej kosmetycznej szafeczki...
Nie będę pisać już o jego właściwościach, bo sporo podstawowych informacji znajdziecie bez problemu na innych blogach, a pewnie większość z Was i tak już o nim słyszała.
Ale zacznijmy od początku... Zaczęło się oczywiście od przeczytania pochlebnych opinii na temat tego toniku na innych blogach. Jako, że od kiedy pamiętam mam problem z zaskórnikami, to czym prędzej poleciałam do apteki po olejek pichtowy i petroleum D5 (nafta destylowana). Mieszamy je w proporcji 1:4 (10 ml olejku + 40 ml nafty). Uzyskujemy dwufazowy tonik, który przed użyciem należy wstrząsnąć.
Przechodząc do działania - niestety tonik po prawie 3 miesiącach używania nie zrobił nic z moją skórą, ani dobrego, ani złego (na szczęście). Za każdym razem gdy przecierałam twarz, wacik był zupełnie czysty. Nawet gdy mocno tarłam skórę, bo w pewnym momencie zgłupiałam - dziewczyny pokazują brudne waciki, i że niby tonik wyciąga całe to ustrojstwo, a u mnie nic. Wągry miały się bardzo dobrze i zostały na swoim miejscu... a tonik poszedł w zapomnienie (oczywiście do momentu zrobienia porządków...).
Muszę jeszcze nadmienić, że codziennie musiałam się wręcz zmuszać, żeby go używać, ponieważ ma bardzo mocny zapach, aż kręci w nosie i oczach. Co prawda jest to taki leśno-sosonowy zapach, ale trochę tego lasu w nim za dużo.
Jeżeli macie za sobą przygodę z tonikiem pichtowym koniecznie piszcie jak się u Was ta metoda walki z zaskórnikami skończyła :)
Na mnie też nie działał : (
OdpowiedzUsuńMnie bardzo pomógł ten tonik, czasem sięgam po niego, gdy mam potrzebę. Zawsze am go pod ręką w łazience. Jedynym jego minusem jest to, że moja skóra robi się po nim czerwona i trochę piecze (robiłam słabszy roztwór 1:5) ale przechodzi mi po parunastu minutach.
OdpowiedzUsuńJa też spróbowałam, ale też nic nie robił (co prawda stosowałam go nie dłużej niż 2 tygodnie, ale dziewczyny pokazywały, jak to po pierwszym użyciu wacik jest brudny, a mnie nic....), w dodatku śmierdział i ten zapach utrzymywał się na skórze i jeszcze do tego trochę wysuszał i podrażniał skórę...
OdpowiedzUsuńwłaśnie u mnie wacik też był czysty i ten zapach faktycznie długo utrzymuje się na skórze
UsuńSzkoda że nie zadziałał.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie zadziałał...
OdpowiedzUsuńJa nie znam tego olejku :/
szkoda że nie zadziałało , ale może spróbuję na swoim facecie on ma je tak widoczne że czasami widzę jak mi machają ...
OdpowiedzUsuńszkoda, że nie zdał egzaminu :( hmm.. może spróbuje go u siebie
OdpowiedzUsuńPo Twojej recenzji wiem,że należy go omijać szerokim łukiem :)
OdpowiedzUsuńU mnie też się nie sprawdził, za to bardzo podrażnił skórę.
OdpowiedzUsuńDobrze, że jego koszt choć niezbyt duży.
OdpowiedzUsuńnie używałam, powiem szczerze, że u mnie na zaskórniki pomaga tylko peeling enzymatyczny z Organique
OdpowiedzUsuń