środa, 4 czerwca 2014

Tonik pichtowy - czy rzeczywiście działa???

Planowałam, żeby dzisiaj zrobić projekt denko, jednak ostatnimi czasy po pracy czuję się po prostu "wypluta" i najchętniej po obiedzie nurkuję pod ciepłym kocykiem :) Z racji tego, denko pojawi się w weekend a dzisiaj napiszę o moich przejściach z tonikiem pichtowym. 

O "dziadzie" tym przypomniałam sobie w trakcie porządków. Odkopałam go z czeluści mojej kosmetycznej szafeczki... 

Nie będę pisać już o jego właściwościach, bo sporo podstawowych informacji znajdziecie bez problemu na innych blogach, a pewnie większość z Was i tak już o nim słyszała. 

Ale zacznijmy od początku... Zaczęło się oczywiście od przeczytania pochlebnych opinii na temat tego toniku na innych blogach. Jako, że od kiedy pamiętam mam problem z zaskórnikami, to czym prędzej poleciałam do apteki po olejek pichtowy i petroleum D5 (nafta destylowana). Mieszamy je w proporcji 1:4 (10 ml olejku + 40 ml nafty). Uzyskujemy dwufazowy tonik, który przed użyciem należy wstrząsnąć. 

Przechodząc do działania - niestety tonik po prawie 3 miesiącach używania nie zrobił nic z moją skórą, ani dobrego, ani złego (na szczęście). Za każdym razem gdy przecierałam twarz, wacik był zupełnie czysty. Nawet gdy mocno tarłam skórę, bo w pewnym momencie zgłupiałam - dziewczyny pokazują brudne waciki, i że niby tonik wyciąga całe to ustrojstwo, a u mnie nic. Wągry miały się bardzo dobrze i zostały na swoim miejscu... a tonik poszedł w zapomnienie (oczywiście do momentu zrobienia porządków...). 

Muszę jeszcze nadmienić, że codziennie musiałam się wręcz zmuszać, żeby go używać, ponieważ ma bardzo mocny zapach, aż kręci w nosie i oczach. Co prawda jest to taki leśno-sosonowy zapach, ale trochę tego lasu w nim za dużo. 
Jeżeli macie za sobą przygodę z tonikiem pichtowym koniecznie piszcie jak się u Was ta metoda walki z zaskórnikami skończyła :) 

12 komentarzy:

  1. Na mnie też nie działał : (

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie bardzo pomógł ten tonik, czasem sięgam po niego, gdy mam potrzebę. Zawsze am go pod ręką w łazience. Jedynym jego minusem jest to, że moja skóra robi się po nim czerwona i trochę piecze (robiłam słabszy roztwór 1:5) ale przechodzi mi po parunastu minutach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też spróbowałam, ale też nic nie robił (co prawda stosowałam go nie dłużej niż 2 tygodnie, ale dziewczyny pokazywały, jak to po pierwszym użyciu wacik jest brudny, a mnie nic....), w dodatku śmierdział i ten zapach utrzymywał się na skórze i jeszcze do tego trochę wysuszał i podrażniał skórę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie u mnie wacik też był czysty i ten zapach faktycznie długo utrzymuje się na skórze

      Usuń
  4. Szkoda, że nie zadziałał...
    Ja nie znam tego olejku :/

    OdpowiedzUsuń
  5. szkoda że nie zadziałało , ale może spróbuję na swoim facecie on ma je tak widoczne że czasami widzę jak mi machają ...

    OdpowiedzUsuń
  6. szkoda, że nie zdał egzaminu :( hmm.. może spróbuje go u siebie

    OdpowiedzUsuń
  7. Po Twojej recenzji wiem,że należy go omijać szerokim łukiem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie też się nie sprawdził, za to bardzo podrażnił skórę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobrze, że jego koszt choć niezbyt duży.

    OdpowiedzUsuń
  10. nie używałam, powiem szczerze, że u mnie na zaskórniki pomaga tylko peeling enzymatyczny z Organique

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :)
Jeśli będą jakieś pytania na pewno odpowiem pod postem.

Wszelkie próby autopromocji (m.in. zamieszczanie LINKÓW DO WŁASNYCH BLOGÓW) oraz prośby o wzajemną obserwację będą usuwane.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Nivea | lekki mus do pielęgnacji ciała - dzika malina i biała herbata

Dzisiaj kolejna recenzja kosmetyków, które otrzymałam w ramach testowania w Klubie Przyjaciółek Nivea. Tym razem otrzymałam dwie wersje zap...