poniedziałek, 30 września 2013

Podkład Clinique Even Better (swatch) oraz maskara Clinique High Impact

Pod postem z informcją, że w Sephorze można wymienić dowolny podkład na próbkę podkładu Clinique, pojawiła się prośba o pokazanie jego koloru. Mam nadzieję, że nie za późno na takie małe porówanie, ale ostatnio pogoda (przynajmniej u mnie) nie rozpieszczała i nie miałam jak zrobić dobrego zdjęcia.
 
Podkład Clinique Even Better porównałam do Bourjois Healthy Mix, który jest chyba większości dobrze znany. Odcień 52 jest bodajże drugi z najjaśniejszych.
Podkład Clinique jest sporo ciemniejszy niż HM, ale na twarzy, dobrze rozprowadzony, nie odcina się i stapia się ze skórą.
 
Od razu pokażę Wam, jak wyglądają rzęsy pomalowane Clinique High Impact. Z góry przepraszam za nieokiełznane brwi :)
Efekt jaki uzyskałam na prawdę mi się podoba, jednak maskary za 100 zł na pewno nie kupię.
 
Mam nadzieję, że Wam udało się również zdobyć próbki kosmetyków Clinique, a jeśli nie to zajrzyjcie do Sephory i Douglasa - może się jeszcze coś uchowało :)
 
 
 



niedziela, 29 września 2013

Wrzesień - nówki w mojej kosmetyczce

Z racji tego, że nie planuję dalszych zakupów kosmetycznych w ciągu najbliższych dni, postanowiłam dzisiaj pokazać Wa co nowego trafiło w moje rączki. Będą to głównie zakupy, małe prezenty oraz dwa kosmetyki otrzymane w ramach współpracy.

Niedawno pokazywałam, że udało mi się w świetniej cenie zdobyć odżywki z Garniera, dlatego powoli dokupuję szampony do kompletu :) Szampon z cytryną i glinką białą kupiłam w Carrefourze za 5,99 zł (200 ml). 
W Biedronce zaopatrzyłam się w kolejne 3-paki płatków kosmetycznych (5,55 zł). 
W Super-pharm pojawia się coraz więcej kosmetyków Himalaya i na promocji za 1,49 zł kupiłam sobie dwa mydełka, którymi mam zamiar też spróbować myć twarz. Błądząc między regałami na części aptecznej wypatrzyłam Seboravit (7,49 zł) przeznaczony do włosów przetłuszczających się. 
Powoli zaczynam przygotowania do zimy :) Kupiłam krem do rąk z Avene (12,99 zł), serum Bioliq (15, 98 zł). W Yves Rocher - koncentrat nawilżający Hydra Vegetal (36 zł) oraz żel pod prysznic o zapachu werbeny (9 zł). Na allegro kupiłam jeszcze serum Elixir 7.9, za który łącznie z przesyłką zapłaciłam 37 zł.  
Obecnie w Rossmannie w CND za 3,79 zł są żele pod prysznic Ziaja z serii Blubele oraz Sopot Spa, do którego postanowiłam powrócić, ponieważ uwielbiam jego zapach. Kupiłam również opakowanie dużych płatków kosmetycznych Lilibe za ok. 2 zł. 
Żel do mycia twarzy z olejkiem z drzewa herbacianego z Oriflame to prezent od koleżanki, ponieważ żel ten się u niej nie sprawdził. 
W Pepco kupiłam pędzelki z W7 - kulkę oraz języczkowy, który będę używać do korektora. Każdy kosztował 5 zł.
Z Avonu zamówiłam peeling do twarzy z serii Planet Spa (7,50 zł) oraz wodę Far Away (30 zł). Zrobiłam również zapas żeli pod prysznic, za każdy wyszło mi po ok. 4 zł.
W ramach współpracy otrzymałam ze sklepu Love Me Eco peeling do ciała z Organix Cosmetix. Druga współpraca polega na przetestowaniu nowych balsamów do ust firmy Balmi
Ostatnie nowości to prezent od siostry. Żel perfumowany pod prysznic (nr 18) oraz perfumy (nr 298). Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Zapachy "odpowiedników" są na prawdę podobne do oryginałów. 

Jeśli miałyście, któryś z kosmetyków to czekam na opinię. Bardzo ciekawa jestem tych serów do twarzy, więc piszcie jak się one u Was sprawdzały :)

czwartek, 26 września 2013

Ulubieńcy lata

Dziś chciałabym Wam pokazać kosmetyki, które były moimi ulebieńcami w letnie dni. Część z nich już doczekało się swojej recenzji na moim blogu (więc jeśli będziecie chciały dowiedzieć się o nich czegoś więcej kosmetyki te będą podlinkowane - zaznaczone na bordowo) a inne pozostają w kolejce do opisania :)
L'Oreal False Lash Wings (ok. 45-60 zł): jedyny produkt z kolorówki, ale nie maluję się za dużo więc mam nadzieję, że zrozumiecie :) Tusz n początku nie sprawował się zyt dobrze bo sklejał rzęsy, jednak gdy podsechł było o wiele, wiele lepiej. Mimo, że mam go już jakiś czas nadal świetnie się sprawdza.
Yves Rocher woda toaletowa Mango&Marakuja (39,90 zł / 100 ml): używałam jej namiętnie odkąd kupiłam w wakacje. Świetny owocowy zapach. Choć samo woda nie jest zbyt trwała. Ja miałam ją zawsze przelaną do atomizera i w ciągu dnia spryskiwałam się nią dodatkowo.
The Body Shop masło Honeymania (65 zł / 250 ml): uwielbiam je głównie za zapach. Nawilżenie też było zadawalające, dlatego teraz czekam na promocję i chyba kupię większe opakowanie. Chyba, że Mikołaj mi je sprezentuje :D
Dove antyperspirant z minerałami z morza martwego (9 zł / 150 ml): bardzo zdziwiłam się jakością tych antyperspirantów. Chroniły mnie wystarczająco nawet w upalne dni, mimo że pachy nie były całkiem suche (ale nie ma mowy o mokrych plamach na bluzkach). Zapach towarzyszy mi przez cały dzień i nie ma mowy o nieprzyjemnym smrodku.

Original Source żel pod prysznicMalina&Wanilia (8 zł / 200 ml): ulubiony żel jaki używałam w ciągu lata, oczywiście za zapach, ponieważ żadnych właściwości pielęgnacyjnych nie posiada.

Mariza peeling drobnoziarnisty (13 zł / 60 ml): kosmetyk bardzo podobny do moreloweg peelingu z Sorayi, jednak o przyjemniejszym zapachu. Drobinek jest sporo i po zabiegu twarz jest wygładzona i elastyczna. Zawiera dodatkowo olejek migdałowy.
Mydło Aleppo (24 zł): przepraszam, że nia ma go na zdjęciu ale używany kawałek nie wygląda zbyt fotogenicznie... Mocno oczyszczające mydełko, jednak nie wysusza skóry. Skóra aż skrzypi z czystości. Mydło jest bardzo wydajne i jedna kostka starczy mi chyba na rok.

Avene filtr do skóry tłustej SPF30 (50-60 zł / 50 ml): filtr nie bieli skóry, jednak trzeba poczekać kilka minut by się wchłonął w skórę. Niestety skóra mi się po nim szybciej przetłuszcza. Jeśli chodzi o jego główne zadanie czyli ochronę przeciwsłoneczną to jestem zadowolona, ponieważ twarz była mniej opalona niż reszta twarzy i czasami wyglądało to dość nienaturalnie, bo siostra mówiłam mi że blada jestem...

Siarkowa moc antybakteryjny krem matujący (15 zł / 50 ml): krem postanowiłam zakupić ponownie przed wakacjami, ponieważ naprawdę świetnie matuje skórę. Szybko się wchłania. Mnie nie przesusza, jednak staram się na wieczór i na noc nakładać bardziej nawilżające kremy.

Bibułki matujące (ok. 6 zł): sięgam po bibułki z różnych firm, teraz najczęściej są to bibułki z Wibo. Bibułki są zbawieniem w upalne dni dla posiadaczek tłustej skóry (choć gdy nie miałam ich pod ręką nadmiar sebum odciskałam chusteczkami higienicznymi).

Cleanic patyczki higieniczne (ok. 3 zł): tym patyczkom pozostanę wierna na długi czas. Dzięki wytłaczanej końcówce patyczki świetnie oczyszczają.
Przepraszam za jakość zdjęć, ale niestety pogoda mnie nie rozpieszcza, a jak wracam z pracy to już robi się szaro za oknem... Nie przepadam za jasienią i powoli łapie mnie jesienne przesilenie... ciągle (znaczy się po pracy) bym siedzała pod kocykiem i drzemała :) Na nic nie mam siły... I tym marudzeniem zakończę dzisiejszą notkę :)

wtorek, 24 września 2013

Mariza - drobnoziarnisty peeling wygładzający do twarzy z olejkiem migdałowym

Kosmetyki Marizy nie są zbyt znane, nie są też ogólno dostępne. Można je zakupić jedynie u konsultanek. Mimo, że nie wszystkie kosmetyki tej firmy cieszą się dobrymi opiniami, to czasami warto odszukać konsultatnkę bo niektóre produkty na prawdę warte są wypróbowania i dzisiaj będzie o takim właśnie kosmetyku.
Jestem wielką miłośniczką peelingów do twarzy, zarówno tych mechanicznych jak i enzymatyczych. Peeling wykonuję przynajmniej raz w tygodniu, choć staram się to robić dwa razy. Peelingu z Marizy bez problemu można używać często, ponieważ dzięki kremowej konsystencji i zawartości olejku migdałowego nie wysusza skóry.
Pojemność peelingu to 60 ml. Jego cena w promocji to ok. 13 zł. Opakowanie to miękka tubka, w której pod światło bez problemu można kontrolować stopień zużycia.
Drobinki peelingujące są małe ale dość ostre. Stopień "zdarcia" możemy kontrolować siłą naszych dłoni, i uzyskamy delikatny lub mocniejszy efekt. Sam peeling mogłabym porówać do dobrze znanego peelingu morelowego z Sorayi, z tym że peeling z Marizy ma o wiele przyjemniejszy zapach, a działanie na skórę jest takie samo dobre. Skóra jest wygładzona i dzięki zawartości olejku migdałowego równie miękka i nawilżona.
 
Peeling testowałam dzięki uprzejmości p. Ani, na stronie której możecie uzyskać więcej informacji (również na facebooku) i zapisać się jako konsultantki (klik). Ja ze swojej strony chiałam dodać,że na zakupy przysługuje 30% zniżka i nie ma przymusu zamawiania z każdego katalogu (obejrzyj katalog). Dlatego nawet jeśli nie planujecie na dalszą metę bycia konsultantką a chciałbyście wypróbować kilka kosmetyków tej firmy, to możecie na własne potrzeby kupować ze zniżką.


Ja ze swojej strony polecam wypróbować również peeling grejpfrutowy do ciała. A Wy co możecie mi polecić???


niedziela, 22 września 2013

Szampon Fructis - Goodbye Damage

Gdy czytacie ten wpis jestem w Ustroniu Morskim (który to już raz w tym roku???). Tym razem wyjazd ma związek z pracą, na szczęście nie jest to szkolenie a integracja :) Jako, że niedawno zmieniłam formę zatrudnienia przyda mi się "zapoznanie" ze współpracownikami. Kończąc prywatę zapraszam na krótkie podsumowanie szamponu, który ostatnio umilał mi wieczory.
Właśnie skończyłam używać szamponu z Garnier, dlatego pora na jego recenzję. Kilka lat temu bardzo lubiłam używać szamponów Fructis głównie za ich śliczny zapach i działanie na moje włosy.
 
Szampon zamknięty jest w plastikowej miękkiej butelce, z którą współpracuje się bez żadnych problemów. Otwór nie jest za wielki, więc nie wylewa się z niego zbyt duża ilość produktu.
Także w tym przypadu szampon bardzo ładnie pachnie, a zapach dość długo utrzymywał się na moich włosach. Mimo, że szampon jest perłowy nie obciążał mi włosów.
 
Szampon jest wydajny, ponieważ w opakowaniu miałam go połowę, a od czasu jego otrzymania prawie tylko go używałam i ta połowa wystarczyła mi prawie na miesiąc. A to pewnie dlatego, że szampon bardzo dobrze się pieni i nie musiałam myć głowy dwukrotnie.
Oczywiście szampon nie zregenerował moich zniszczonych włosów, więc obietnicę odnowy w 7 dni można wsadzić między bajki. Jednak szampon sprawdził się w mojej pielęgnacji włosów. Włosy są gładkie, mogłam rozczesać je bez większych problemów bez używania odżywki. Włosy bez problemu wyglądały na świeże do następnego mycia, a czasami zdarzało mi się ich nie myć co dziennie - więc tu duży plus, ponieważ moje włosy przetłuszczają się i muszę myć je codziennie.
 
Dostępność: drogerie, markety
Cena: ok. 8-9 zł / 250 ml
KWC: klik
 
Szampon przypomniał mi stare, dobre czasy gdy używałam szamponów Fuctis, że dzisiaj kupiłam inny wariant tego szamponu :)


piątek, 20 września 2013

Sephora: wymień stary podkład na Clinique Even Better

Kilka dni temu wspominałam Wam o możliwości wymiany w Douglasie starego tuszu na próbkę tuszu Clinique (KLIK), a teraz w Sephorze do kompletu możemy mieć podkład :)
 
 
Wystarczy do perfumerii przynieść opakowanie po staym podkładzie w fluidzie (nie może to być krem bb czy podkład/puder w kompakcie). Wzamian dostaniemy próbkę o pojemności 7 ml podkładu Clinique Even Better w odcieniu 05 neutral.
 
 
Dodatkowo otrzymujemy kupon zniżkowy -30zł na zakup podkładów Clinique. Prawdę mówiąc zastanawiam się czy nie skorzystać i nie kupić podkładu do skóry trądzikowej lub tego do cery zaczerwienionej... hmm... muszę to przemyśleć dobrze :) Oczywiście jeśli miałyście któryś z tych podkładów dajcie znać czy warto go kupić :)
 
 
Promocja trwa od 17września do wyczerpania zapasów.


czwartek, 19 września 2013

Be Beauty - regenerujący balsam do ciała

Balsamy z serii Grenn Nature niestety nie są na co dzień dostępne w Biedronce. Pojawiają się one głównie w gazetkach kosmetycznych (choć ostatnio nie widziałam ich u siebie). 

Choć wiele osób wzbrania się przed kupowaniem kosmetyków wyprodukowanych dla Biedronki uważam, że można w ich asortymencie trafić na naprawdę dobre kosmetyki. W przypadku tego balsamu mam do czynienia z tańszym odpowiednikiem balsamu wygładzającego z Tołpy (link do KWC). Poniżej obietnice producenta (balsam Be Beauty) oraz porównanie składów obu kosmetyków.

Balsam Be Beauty: 
 
Balsam Tołpa: Aqua, Paraffinum Liquidum, Caprylic / Capric Trigliceride, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Glycerin, Glyceryl Stearate, Glyceryl Stearate SE, Cetyl Alcohol, PEG 100 Srearate, Peat Extract, Tocopheryl Acetate, Allantoin, Aracis Hypogaea (Peanut) Oil, Daucus Carota Sativa (Carrot) Rooth Extract, Beta-Carotene, Tocopherol, Dimethicone, Stearic Acid, Carbomer, Disodium Phosphate, Dodium Hydroxide, Isopropyl Myristate, Parfum, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Propylparaben, Isobutylparaben, DMDM Hydantoin.
 
Oczywiście producentem obu balsamów jest Torf Corporation. Cena w przypadku balsamu z Biedronki to 5 zł, natomiast Tołpa kosztuje ok. 18 zł. Niestety czytając powyższy skład (nawet taki laik jak ja) widzimy, że nie jest on całkim naturalny...
Balsam znajduje się w miękkiej tubce, z której do samego końca wygodnie wydostaje się kosmetyk, jednak pod koniec trzeba rozciąć tubkę. Zapach jest bardzo przyjemny, świeży, ma coś z zielonej herbaty. 
Sam balsam ma dość lekką konsystencję, szybko się wchłania. Nie jest to wydajny kosmetyk. Niestety nie nawilża dogłębnie skóry. Jest to raczej typ balsamu, który sprawdzi się latem i to przy nie bardzo wymagającej skórze. 
 
Zdarza Wam się kupować kosmetyki w Biedronce, czy wolicie kosmetyki wypuszczane pod logiem sprawdzonej marki???

wtorek, 17 września 2013

Douglas: wymień tusz na Clinique High Impact

Buszują w niedzielę po blogach natrafiłam na informację, że w Douglasie trawa akcja, w której możemy naszą starą, wysłużoną maskarę wymienić na mini wersję tuszu Clinique High Impact. Ja do perfumerii udałam się dzisiaj i bez żanego problemu otrzymałam swoją próbkę.
Promocja powtarza się co jakiś czas (nie chcę pisać głupot, ale wydaję mi się, że raz w roku), więc warto trzymać puste opakowania po maskarach.
Jeśli po wypróbowaniu tuszu Clinique zdecydujemy się na jego zakup (cena regularna to 115 zł) to otrzymany kupon upoważnia nas do otrzymania (jako gratis) płynu do demakijażu.
 
Promocja trwa od 16 września do wyczerpania zapasów.
 


sobota, 14 września 2013

Himalaya - pianka do mycia twarzy z miodlą indyjską

Przykładam dużą wagę do oczyszczania skóry dlatego mimo, że mam kilka sprawdzonych kosmetyków, lubię szukać i testować nowości. Po wykończeniu pianki z Decubala postanowiłam sięgnąć po piankę z miodlą indyjską firmy Himalaya. Zauważyłam, że kosmetyki tej firmy stają się coraz bardziej popularne i dostępne. Do niedawna można było je spotkać tylko w aptekach, a teraz zaczynają pojawiać się w Super-pharm oraz Rossmannie. 
Pianka kosztuje ok. 18 zł za 150 ml. Na pewno jest do kupienie w sieci aptek Dbam o Zdrowie (doz.pl). Obecnie, po miesiącu używania, zużyłam dopiero 1/3 opakowania a twarz myję nią zawsze rano i prawie każdego wieczoru. 
Pompka jak na razie mi się nie zacina. Po wyciśnięciu otrzymujemy lekką, kremową pianę. Do umycia twarzy potrzebuję 2 wyciśnięć. 
Tak jak obiecuje producent pianka nie pozostawia niemiłego uczucia ściągnięcia czy napięcia skóry. Skóra, mimo tego, że pianka wydaje się bardzo delikatna, pozostaje bardzo dobrze oczyszczona. Po zastosowaniu płynu czy toniku po myciu, płatek pozostaje czysty. 
W tym miejscu muszę zaznaczyć, że ja przed myciem twarzy zawsze zmywam makijaż używając płynów micelarnych lub mleczka, dlatego nie wiem jak sprawdza się do zmywania całego makijażu. 
Skóra po myciu staje się gładka w dotyku, choć kosmetyk przeznaczony jest do pielęgnacji tłustej skóry, nie działa na nią agresywnie. Skóra pozostaje zmatowiona, jednak w ciągu dnia nie zauważyłam zmniejszenia wydzielania sebum. 

Jeśli lubicie pianki do mycia twarzy z czystym sumieniem polecam piankę z Himalayi. Jest wydajna, o przyjemnym zapachu, dobrze oczyszcza skórę nie pozostawiając uczucia ściągnięcia. Dla mnie pianki to idealny kosmetyk do porannego oczyszczania skóry. 

piątek, 13 września 2013

Szalone weekendy zakupowe - zniżka 20 zł do H&M oraz garść zniżek

W nadchodzącym miesiącu (październiku) kilka czasopism kobiecych szykuje dla nas (zakupoholiczek) wiele okazji na to aby uzupełnić swoją szafę a przy tym troszkę zaoszczędzić :)

Kupując Elle, Twój Styl oraz In Style oprócz wielu kuponów rabatowych dostajemy także kartę do H&M, która daje 20 zł zniżki przy wydaniu 50 zł. Atrakcje te czekają na nas w pierwszy i drugi weekend października, dlatego warto zaplanować kiedy wybieracie się na zakupy - musicie wybrać odpowiednią gazetę :)


Gazety są już dostępne do kupienia. A szczegóły sprawdzicie na stronach internetowych wydawnictw.
Elle i In Style - 5-6 październik KLIK
Twój Styl - 12-13 październik KLIK

środa, 11 września 2013

Suplement Slim&Beauty - czy to działa???

Jestem po 2-miesięcznej suplementacji produktem Colfarmu - Slim&Beauty. Wcześniej zdarzało mi się przyjmować inne specyfiki, które miały za zadanie wspomóc moją dietę, dlatego dość sceptycznie podchodziłam do omawianych dzisiaj tabletek. 
Nie będę przytaczać całej ulotki, poniżej zdjęcie informacji z opakowania. Jeśli jesteście ciekawe tego produktu, odsyłam na stronę producenta klik
Skład: Cacti-Nea (wyciąg z owocu opuncji, guma arabska), ID-alG (wyciąg z brunatnic, suszone winogrona), dwutlenek krzemu, stearynian magnezu (substancje przeciwzbrylające).
Skład kapsułki: żelatyna wołowo-wieprzowa (wolna od BSE), dwutlenek tytanu, krzemian glinowo-potasowy, kompleksy miedziowe chlorofilin, czerwone tlenki żelaza (barwniki).
W opakowaniu znajduje się 60 kapsułek, które wystarczą nam na miesiąc ich przyjmowania, ponieważ należy je łykać 2 razy dziennie. Ja robiłam to w trakcie lub po posiłku. Kapsułki są dość spore, więc co niektórzy będą mieć problem z połykaniem. Ja na szczęście nie miałam nigdy problemu z połykaniem jakichkolwiek tabletek :)

Muszę w tym miejscu zaznaczyć, że już jakiś czas temu zaczęłam zmieniać swoje złe nawyki żywieniowe i wprowadzić więcej ruchu (ćwiczenia w domu i bieganie), żeby nie było, że leżałam na kanapie i czekałam aż schudnę :) Niestety mam dość słomiany zapał, i czasami było tak, że ćwiczyłam prawie że codziennie, a innym razem 2 razy w tygodniu. Mimo, że może moja aktywność nie była na maksymalnym poziomie to i tak porównując do tego co było kilka miesięcy temu to niebo a ziemia.

Jeżeli chodzi o obiecywane efekty, to niestety nie zauważyłam żadnej poprawy w wyglądzie mojej sylwetki czy wyglądzie skóry (brak widocznego ujędrnienia). Efekt libido też nie zadziałał. Niestety prawda jest taka, że jeżeli nie zmienimy swojego stylu życia na bardziej aktywny ani nie zmienimy swojej diety, takie tabletki same nic nie zrobią. Może gdybym przeszła na bardziej drastyczną dietę i ćwiczyła codziennie sumiennie tabletki pomogły by uzyskać lepszy efekt - ale czy wtedy byłyby na prawdę potrzebne???

Oczywiście zapraszam do dyskusji na ten temat - co sądzicie o suplementach diety wspomagających odchudzanie, faktycznie działają czy serwują nam mrzonki o szybkim odchudzaniu bez wyrzeczeń??? Chętnie poznam Wasze zdanie, bo ja po stosowaniu kilku specyfików podchodzę do tego tematu dość sceptycznie. 


poniedziałek, 9 września 2013

Projekt denko - sierpień

Wiem, wiem, znów zaniedbałam troszkę bloga i Was... obiecuję poprawę :) Niestety przez nowe obowiązki w pracy i co za tym idzie więcej pracy z mojej strony, przychodzę do domu po prostu wypompowana ze wszystkich sił. Do tego nadal mam problemy z internetem i załadowanie zdjęć na bloga trwa niesamowicie długo, a ja dość nerwowy człowiek jestem :) więc po kilku próbach po prostu trzaskam klapką laptopa, po chwili jednak ponawiam próby... Ale koniec tłumaczenia się. Mam nadzieję, że zrozumiecie :)
Po miesiącach obfitujących w puste opakowania po kosmetykach przyszła pora na dość skromne denko. Po woli zapełniam na nowo torbę i liczę, że posty będą pojawiać się "w porę" czyli pod koniec miesiąca. 


Żele pod prysznic Yves Rocher: Zielona Cytryna z Meksyku i Ylang-Ylang, które nie mają chemicznych zapachów, dobrze się pienią i nie wysuszają skóry. Bardzo polubiłam je i pewno wypróbuję inne wersje zapachowe. Próbka żelu tej samej firmy, tym razem mango i marakuja. Żel ma kremową konsystencję, świetnie sprawdza się w swojej roli. Mam wodę toaletową o tym samym zapachu i po prostu uwielbiam go. Niestety jest to edycja limitowana i muszę się pospieszyć z jego zakupem :D

Następca: Lirene witaminowy żel pod prysznic o zapachu jaśminu


Alterra - żel peelingujący pod prysznic o zapachu pomarańczy i trawy cytrynowej [recenzja]: niestety jako peeling produkt spisał się kiepsko. Drobinek było niewiele, a żel był na tyle wodnisty, że uciekał z dłoni. Zapach był bardzo przyjemny.

Następca: Organix peeling solny 

Alterra - olejek granat i awokado [recenzja]: bardzo lubiłam go za zapach, niestety ta wersja została wycofana. Świetnie sprawdzał się do nawilżania ciała. Czasami stosowałam go również na włosy, jednak nie byłam w tym dość systematyczna więc nie będę pisać o jego zbawiennym działaniu na włosy.

Następca: Alterra olejek migdał 


Szampon Babydream: dobrze oczyszcza włosy, występują małe problemy z rozczesywaniem gdy zapomnę o odżywce. Szampon nie obciąża włosów, są mięciutkie i sypkie. Tą butelkę w większości zużyłam do mycia pędzli - świetnie radził sobie z dobraniem pędzli po podkładzie.

Następca: Garnier Goodbye Damage

Isana kakaowy krem do rąk [recenzja]: uwielbiam za zapach, na pewno sprawdzi się w cieplejszą porę roku, ponieważ na zimę może być troszkę za słaby. Szybko się wchłania, dłonie zostają miękkie i pachnące.

Dermedic płyn micelarny [recenzja]: bardzo dobry płyn, który radzi sobie z usuwaniem makijażu. Niestety nie przypadam za jego zapachem, dlatego nie powrócę do niego, choć działanie określam na plus.

Następca: L'Oreal Ideal Soft płyn micelarny

Dermogal A+E kapsułki: bardzo znane i cieszące się pozytywną opinią rybki "śmierdziuszki". Nakłam je raz lub dwa razy w tygodniu na twarzy, szyję i dekolt. Nawilżają, ale nie powodują zapychania problematycznej skóry. Sprzyjają szybszej regeneracji naskórka. Do zapachu na szczęście się przyzwyczaiłam i nie stanowi on dla mnie problemu.

Następca: ten sam produkt

Lirene lifting - maseczka samowchłaniająca: niestety nie przepadam za maseczkami, które należy zostawić do czasu ich wchłonięcia się, chyba że nakładam ją wieczorem. Tą maseczką chciałam "poprawić się" przed większym wyjściem i niestety twarz musiałam umyć, ponieważ była tak tłusta, że wszystko by mi spłynęło... Żadnego spektakularnego efektu wygładzenia i uniesienia owalu skóry nie zauważyłam. Twarz była jedynie wygładzona.

Carea płatki kosmetyczne: nie będę o nich wiele pisać ponieważ pojawiają się w moim każdym projekcie denko...

I takim sposobem podsumowałam zeszły miesiąc i dziarsko zabieram się do kolejnego, już wrześniowego, projektu denko... Czas tak szybko leci, że niedługo nastaną już święta...


czwartek, 5 września 2013

Maskara Volume Million Lashes Noir Excess

Jestem nieszczęśliwą posiadaczką opadającej powieki i nie wiadomo jakbym się starała nakładając cienie i jakiej bazy bym nie używała, makijaż w szybkim czasie mi się roluje i znika. Dlatego też od dłuższego czasu trzymam się prostego makijażu oka, który składa się z tuszu do rzęs i kredki :) Niestety bez wytuszowanych rzęs nie ruszam się z domu. Bez podkładu jestem skłonna wyjść na zewnątrz (mimo problematycznej cery) ale tusz na rzęsach musi być :) Moja twarz wygląda bardzo dziwnie, gdy nie mam podkreślonych rzęs, dlatego lubię poznawać nowe maskary i dzisiaj przedstawię Wam L'Oreal  Volume Million Lashes Noir Excess. 
Na co dzień nakładam jedną warstwę tuszu, ponieważ przy dwóch tusz dość mocno skleja rzęsy w pajęcze nóżki... Jedna warstwa wystarczy aby podkreślić i wydłużyć moje cienkie rzęsy. Na pewno nie jest to efekt miliona rzęs. 
Na początku używania (tak jak w przypadku tuszu False Lash Wings) tusz mocno skleja rzęsy i potrzeba odczekać ok. 2-3 tygodni aby trochę podsechł, wtedy malowanie nim staje się przyjemnością. Dzięki temu, że tusz jest rzadki na pewno posłuży nam troszkę dłużej. Niestety tusz ma jedną wadę - zaczyna mi się osypywać po ok. 8 godzinach. 
Czy po przetestowaniu dwóch tuszy z L'Oreal jestem skłonna do nich powracać??? Jeśli chodzi o efekt to tak, jednak gdy miałabym na niego wydać ok. 50 zł to bym się troszkę zastanowiła, ponieważ używałam kilka tanich maskar i dających taki sam efekt na rzęsach... A Wy jak uważacie - warto czy nie warto inwestować w drogie maskary???

środa, 4 września 2013

Z piekła rodem. L'Oreal - rozświetlające mleczko oczyszczające

Dziś rozpoczynam powoli recenzję produktów otrzymanych w ramach współpracy z koncernem L'Oreal Paris. Zacznę od kosmetyków do pielęgnacji twarzy, które uwielbiam. Niestety nowe mleczko oczyszczające L'Oreal nie skradło mojego serca.
Bardzo podoba mi się nowa szata graficzna i kształt opakowań kosmetyków. Wąskie buteleczki zajmują jakoś mniej miejsca na półce (i tak przepełnionej już kosmetykami).
Widząc pierwszy raz mleczko obawiałam się, że pod  hasłem rozświetlające bądą się kryć jakieś chamskie, rozświetlające drobiny, ale na szczęście ich tu nie ma. Mleczko jest lekkie, dobrze rozprowadza się na twarzy. Dla mnie mleczka dają zawsze odczucie lepkości i  lekko nakremowanej skóry.
Niestety jako kosmetyk do kompletnego demakijażu jest dla mnie za słaby. Jeśli chodzi o demakijaż twarzy to z podkładami daje sobie nieźle radę, ale żeby wszystko zmyć trzeba troszkę zużyć wacików i się nimi namachać. Jeżeli chciałybyście zmywać nim oczy - stanowczo odradzam. Mleczko po prostu chce je nam wypalić. Piecze, szczypie... Próbowałam kilka razy i za każdym razem musiałam przemywać oczy wodą.
Dostępność: większość drogerii
Cena: ok 15 zł / 200 ml

Nie jestem zwolenniczką mleczek do demakijażu a po stosowaniu tego produktu jeszcze bardziej utwierdzam się w tym przekonaniu. Niestety mleczko wg nie nadaje się do zmywania oczu. Zdecydowanie bardziej wolę produkty, które nadają się zarówno do oczyszczania skóry twarzy jak i oczu (czyli moje ukochane płyny micelarne :D ). Posiadanie oddzielnego kosmetyku do demakijażu twarzy i oczu jest dla mnie dość uciążliwe i męczące, choć wiem, że i wśród Was są zwolenniczki używania mleczek do demakijażu.

wtorek, 3 września 2013

Wyniki konkursu Cleanic!!!

Witam dziewczyny! Dzisiaj mam dla Was wyniki konkursu, w którym mogłyście wygrać pudełeczko pełno produktów marki Cleanic. Poniżej znajduje się nick osoby, która wygrała. Na podanego maila zostanie wysłana wiadomość, w której poproszę o podanie adresu do wysyłki. Dane te zostaną przekazane do fundatora nagrody, który zajmie się wysyłką. 
Gratuluję!!! Na zwrotną wiadomość czekam 3 dni. Jeśli w tym czasie się ze mną nie skontaktujesz wyłonię kolejną osobę, która zgarnie pudełeczko :)

Wszystkim biorącym udział w konkursie bardzo dziękuję i życzę powodzenia w kolejnych rozdaniach :)

Nivea | lekki mus do pielęgnacji ciała - dzika malina i biała herbata

Dzisiaj kolejna recenzja kosmetyków, które otrzymałam w ramach testowania w Klubie Przyjaciółek Nivea. Tym razem otrzymałam dwie wersje zap...